piątek, 13 marca 2015

Nieśmiałe rozważania o Sensie

Jak nauczyć się radości życia? Gdzie, w czym, w kim (Kim) szukać jego sensu? Jakie są wartości, które wyznaję i czy rzeczywiście są moje, czy może wdrukowane w psychikę przez rodziców, opiekunów, wychowawców, ukształtowane przez tradycję, kulturę, historię? Czy to, co mówię jest spójne z tym, co myślę, co czuję i co robię? 

Jestem chrześcijanką, zatem odpowiedź na te wszystkie pytania powinna być nacechowana miłością Boga, a co za tym idzie miłością bliźniego. Ale... ile razy dopiero w sytuacjach krańcowych, dopiero kiedy bardzo cierpiałam bezpośrednio zwracałam się do Niego, widząc w Nim sprawcę mojego stanu? Ile razy pytałam wtedy: dlaczego mnie to spotkało? dlaczego ja? Ile razy pytałeś... Ty? 

Pan Bóg nie jest sprawiedliwy. Mocne? Byłoby gdyby nie dodać - Pan Bóg nie jest sprawiedliwy, bo jest miłosierny. Bo dzieli według potrzeb, a nie według zasług! "Wydaje nam się, że skoro tyle lat jesteśmy blisko Boga, mamy prawo Go napominać i poprawiać".*  Ale... przecież ja nie nie jestem Bogiem. Nie znam Jego planu. I skoro jednak to wszystko mnie spotkało, to być może Pan Bóg chce mi przez to coś powiedzieć. Może w dłuższej, szerszej perspektywie zobaczę, że to był objaw Jego miłości?

Skoro wiem, że miłość jest najważniejsza, a właściwego odniesienia do Boga i świata winnam szukać w relacji do bliźnich, to co jeśli staram się wręcz nie widzieć biedy, bezdomności, ludzkiej tragedii? Czy to świadczy o miłości bliźniego? 

Kiedyś, nie tak dawno temu na takie pytania odpowiedziałam, że życie to wybory, więc skoro bezdomni tak wybierają, to cóż mnie do tego? Egocentrycznie skwitowałam, że ja, to nawet w najgorszym stadium nerwicy, gdy żyło mi się bardzo źle, nigdy nie pomyślałam o tym, żeby się zabić, położyć do łóżka i nie wstawać, poddać. Ba! Ja nawet łaskawie myślałam o moich najbliższych, bo chciałam uchronić ich od cierpienia z mojego powodu. Że wybrałam inaczej - zakasałam rękawy, udałam się po pomoc i jestem gdzie jestem, żyję, jak żyję. A bezdomny na ulicy się poddaje. Wybiera tak, a nie inaczej. Przecież są różne instytucje, są różne miejsca, do których można się zgłosić o pomoc. Nie przekonują mnie tłumaczenia, bo nie wie jak, bo nie wie gdzie. 

I z jednej strony to było, a nawet jest prawdziwe, ale z drugiej... kto dał mi prawo do ocen moralnych?

"Zapytajmy samych siebie (...) na czym budujemy nasze wspólnoty? Pokusa, by budować je na sprawiedliwości, a nie na miłości, jest bardzo silna i tak łatwo można rozminąć się z Bogiem, który jest miłosierny."**



* Bp Grzegorz Ryś, "Wiara z lewej prawej i Bożej strony", Wyd. WAM, 2014, str. 86
** Tamże, str. 89

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz