wtorek, 24 lutego 2015

Czym się różni miłość od współuzależnienia?

Kobieta współuzależniona*, która nie korzystała z żadnej formy zdrowienia lub jest na początku terapii, a czasami niestety również po (gdy nie wprowadza zmian w swoim życiu), zapytana, czego chce najbardziej, jak chciałaby poprawić jakość swojego życia, w znakomitej większości przypadków  odpowiada: Chcę, żeby on nie pił! Nie cierpię go, gdy jest pijany, ale tak bardzo kocham, jak jest trzeźwy.

Jak gdyby żyła z człowiekiem o podwójnej osobowości doktora Jekyll'a i pana Hyde'a. Myśli, że gdy zniknie pijak - ucieleśnienie zła (Hyde), pozostanie ukochany mąż (Jekyll), a ona będzie w końcu szczęśliwa. Niestety, nie zdaje sobie sprawy, że alkohol jest rozwiązaniem problemów, z którymi nie potrafi poradzić sobie... Jekyll. Bo tak, to on jest chory. To on dokonuje wyboru używania alkoholu na swoje bolączki. Hyde jest po prostu pijany. A sama abstynencja - jeśli jakimś cudem uda się ją mu wypracować - nie rozwiązuje sytuacji. Czasami dopiero wówczas związki się rozpadają, gdyż na światło dzienne wychodzą różne urazy, frustracje, lęki, rozczarowania, żale. Miało być, tak dobrze, a jest... bywa, że gorzej. Następuje zderzenie z rzeczywistością, która jest daleka od rojeń, a lekarstwa na to wszystko brak. Poza tym, co najważniejsze, współuzależniona w dalszym ciągu funkcjonuje w sposób chory.

Pozostaje więc pytanie, czy rzeczywiście współuzależniona kobieta kocha swojego alkoholika takiego, jakim naprawdę jest, czy swoje o nim wyobrażenie, to jaki chciałby, żeby był? Czy nie jest tak, że latami starała się przyciąć go na miarę swoich marzeń, oczekiwań i wyobrażeń?

Czym się różni miłość od współuzależnienia? Gdy podejmujesz decyzje i wybory, które Ci nie służą, na swoją niekorzyść, kiedy coś poświęcasz i kiedy przedkładasz dobro kogoś nad swoje, pozwalasz się krzywdzić - najprawdopodobniej jesteś współuzależniona. Miłość nie wymaga poświęceń. Jeśli w związku wiecznie trzeba przedkładać jakieś własne dobro, by ten układ mógł trwać, to to nie jest miłość, a patologia. "(...) powszechnym nieporozumieniem związanym z miłością jest mylenie jej z uzależnieniem. (...) Jeśli potrzebujesz innej osoby, by przeżyć, to znaczy, że na niej pasożytujesz. W waszych wzajemnych stosunkach nie ma miejsca na wybór, nie ma wolności. Są one kwestią konieczności, a nie miłości".**

Od początku mojego leczenia upłynęło blisko dwa lata. Ukończyłam terapię współuzależnienia, przeczytałam tysiące stron literatury związanej z alkoholizmem i jego pochodnymi, kolejne setki tych dotyczących rozwoju osobistego, wymieniłam na ten temat tysiące e-maili i nawet teraz nie jestem w stanie z pełną odpowiedzialnością wypowiadanych słów przyznać, że męża nie kochałam. Wydaje mi się, że kochałam... Jedyne, czego nie wiem, to czy jego, czy moje o nim wyobrażenie...

Miłość to decyzje i wybory, a nie infantylne egzaltacje. W pełni zgadzam się ze słowami M. S. Pecka: "Miłość jest aktem woli, a dokładnie - zarówno zamiarem, jak i działaniem. Wola wiąże się z możliwością wyboru."***


* Mała dygresja. Jestem kobietą. Dotknęło mnie współuzależnienie od męża alkoholika. Generalizując o czymś, z automatu współuzależnionymi jawią mi się kobiety, a uzależnionymi mężczyźni. Nie ma to nic wspólnego z rasizmem, szowinizmem, czy moimi poglądami. Tę dysfunkcję spotyka się zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet (tych jest zdecydowanie więcej). Żeby nie zaciemniać obrazu używając określenia politycznie poprawnego, aczkolwiek długiego - "uzależniony(a) partner(ka) / syn / córka / ojciec / matka", wybieram w moim blogu - "uzależniony partner (mąż)". Ale zawsze, w domyśle, chodzi o osobę współuzależnioną i alkoholika płci dowolnej. Współuzależnienie jest jedno - bez względu na to, jakiego bliskiego uzależnienie dotknęło. Ono może mieć tylko różne nasilenie.

** Morgan Scott Peck, "Droga rzadziej wędrowana", Wyd. Zysk i S-ka, 2013, str. 113

*** Tamże, str. 96

2 komentarze:

  1. Miłość jest aktem woli? A gdzież to nasze romantyczne o o tym pięknym uczuciu wyobrażenie? :-)
    Bardzo dobry tekst - szkoda, że żeby takie pisać, trzeba tak wiele przecierpieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Romantycznie, to może być w kinie. ;-)

      "Dopóki nie znajdziemy się na granicach naszego obecnego planu gry, i nie przekonamy się, że jest on niewystarczający, dopóty nie będziemy szukać ani nie znajdziemy prawdziwego źródła, głębokiej studni lub nieprzerwanie płynącego potoku." - "Spadać w górę" Richard Rohr

      Dziękuję. :-)

      Usuń