czwartek, 24 grudnia 2015

Czas na ciszę...

Święta Bożego Narodzenia kojarzą mi się przede wszystkim z radosnym gwarem rodziny i bliskich, z krzątaniem się po kuchni do późnych godzin nocnych, z zapachem świerku roznoszącym się po pokoju, i odrobinę nerwową atmosferą przed rozpoczęciem wieczerzy (czy wszystko zdążę, czy będzie smakowało, czy o niczym nie zapomniałam?). Święta kojarzą mi się jeszcze z ciszą... a może nawet wyciszeniem? Ze stanem, kiedy ostatni goście już wyjdą, kiedy posprzątam już po biesiadowaniu, kiedy w przyjemnym półmroku i blasku lampek choinkowych mogę w końcu odetchnąć, odpocząć, zaznać spokoju i wewnętrznego wyciszenia, ale przede wszystkim spotkać siebie, a może nawet.. Boga?

W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest doświadczyć ciszy. Cały ten zgiełk, hałas, ruch, pośpiech służą jednemu celowi - jej zagłuszeniu. A przecież tylko w ciszy można usłyszeć siebie. Tylko w ciszy można pobyć ze sobą sam na sam. Tylko w ciszy mogą dojść do głosu emocje i pragnienia, choć... prawda o sobie może być niemiła i niekomfortowa, a zmierzenie się z nią - trudne i bolesne. W hałaśliwym trybie życia można zagłuszyć gniew, poczucie winy, kompleksy, ambicje, lęki, urazy, strach, poczucie krzywdy, wstyd, żal, sumienie... Można uciec, zamrozić uczucia, zignorować je, by nie przeszkadzały. Człowiek, by zagłuszyć ciszę stającą się nie do wytrzymania, zaczyna się czymś zajmować - włącza telewizor, radio,  nerwowo szuka czegoś, czym mógłby zająć głowę i myśli. Jego nadmierna aktywność staje się formą ucieczki. Tylko... jak długo można tak uciekać?
 
Nie mając kontaktu ze sobą, trudno jest nawiązać satysfakcjonujące relację z innymi ludźmi. Ile razy zdarza się, że słuchasz, ale tak naprawdę nie słyszysz? Ile razy zdarza się, że patrzysz, ale nie widzisz?
Lubię ciszę. Lubię zanurzyć się w niej i trwać. Tylko w ciszy mam szansę spotkać... siebie. Tylko w ciszy mam szansę usłyszeć, co On ma mi do powiedzenia...
 

Zdrowych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia,

oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku! :-)

 
 
 

13 komentarzy:

  1. Pytasz, jak długo można tak uciekać? Całe życie można... całe gówniane życie.

    Ale można też inaczej, ale to wymaga wysiłku. I odwagi. Bo najpierw trzeba zorientować się, przyznać, zrozumieć, że nie jest dobrze, że potrzebna jest zmiana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. I znowu powtarza się temat cierpienia tak wielkiego, że przechyla szalę goryczy powodując, iż chcę i gotowa jestem podjąć wysiłek wprowadzania zmian.

      Usuń
  2. W książce "oddychając pod wodą" jest życzenie: chciałbym przegrać... I to jest trudne do zrozumienia, że wygrywają właściwie tylko ci, którzy przegrywają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zostałam zapytana, jak czuje się człowiek po takich przejściach, jak ja? Odparłam, że początkowo byłam okrutnie poturbowana, ale z czasem... zrobiłam się wdzięczna za moje doświadczenia, gdyż bez nich, możliwe, iż nie poznałabym, co tak naprawdę znaczy żyć.

      Usuń
    2. Dokładnie tak :-) Brawo!!! Szczęśliwego Nowego Roku
      Martyna

      Usuń
    3. Spełnienia marzeń, Martyno! :-)
      Dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  3. A może powiedz po prostu jak ty spędzasz święta. Sama, z kimś. Sorry, ale te teksty z ciszą są po prostu ... dziwne. Ściemniasz... Sama masz problemy i dajesz innym jakieś niby nauki. Bez obrazy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak spędzam Święta? Rodzinnie. Wigilia na dwadzieścia kilka osób, Pierwsze Święto tak samo. W Drugie zazwyczaj leniuchuję, po ogromie pracy, który włożyliśmy przed.

      Nie ściemniam. :-)

      Usuń
  4. Czy osoba żyjąca z osobą chorą na schizofremię może być współuzależniona? I czy konsekwencje są takie same jak w przypadku pożycia z alkoholikiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może. Konsekwencje uzależnienia, jak i współuzależnienia są we wszystkich przypadkach zbliżone, schemat się nie zmienia.
      Schizofrenia nie jest uzależnieniem ale współuzależnić się można.

      Usuń
  5. Nie wiem z całą pewnością, natomiast usłyszałam kiedyś w odniesieniu do mojej osoby, że mój partner wcale nie musi być alkoholikiem, bym ja była współuzależniona. Wystarczy, że za takiego go mam, że trwam w tej patowej sytuacji pomimo wiecznego poświęcania się, pomimo frustracji z tym związanej. Uzależnień jest całe mnóstwo, ale współuzależnienie jedno, więc może być i tak, jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. I have learn several excellent stuff here.
    Definitely worth bookmarking for revisiting.

    I surprise how much effort you place to create this sort of magnificent informative site.

    OdpowiedzUsuń