Ostatnio, na tablicy pewnego portalu społecznościowego mojej znajomej przeczytałam, że kiedy była mała, rodzice dawali jej klapsy, gdy coś narozrabiała i dzięki temu cierpi teraz na rzadki syndrom zwany szacunkiem do innych. Kilka osób nawet to "polubiło"! Dziś usłyszałam od znajomego, że chcąc dać nauczkę swojemu rocznemu synkowi, wymierza mu razy po rączkach, gdy ten zrobi coś, czego nie może. Halo! Co to za bzdury?! Jak można wyrobić w dziecku szacunek do innych, skoro sami jego nie szanujemy? Można godzinami kłaść mu coś do głowy, można je na każdym kroku umoralniać i strofować, ale jeśli sama, własnym staraniem i zachowaniem, nie dam przykładu, jak należy, a jak pod żadnym pozorem nie należy postępować, to nawet lata prawionych kazań nie przyniosą oczekiwanych skutków. Daj przykład, a nie wykład! I nade wszystko... pamiętaj, żeby nie stosować przemocy wobec tych, których kochasz! Albo przynajmniej nie kłam, że darzysz ich takim właśnie uczuciem.
Dokładnie tak samo jest z systemem wartości, który chcielibyśmy dziecku wpoić. Jak młody człowiek ma wiedzieć, że kłamstwo jest niedopuszczalne, skoro nam samym zdarza się często, że jak ktoś telefonuje udajemy, że nie ma nas w domu? Jakim sposobem ma wiedzieć, że używanie słów powszechnie uznawanych za wulgarne jest niekulturalne, skoro największe autorytety w jego życiu (ojciec i matka) "rzucają mięsem" na prawo i lewo? Jak ma wiedzieć, że krzyki i kłótnie, zamiast rzeczowej i spokojnej wymiany argumentów, są naganne, skoro samym nam zdarzają się takie awantury dość często? Jak ma się nauczyć komunikowania z drugim człowiekiem, kiedy pierwsze co robimy wchodząc do domu, to włączenie telewizora? Jak często zdarza się, że dziecko wychowywane w "rodzinie alkoholowej", pomimo wielu deklaracji, że samo na pewno takie nie będzie, uzależnia się, albo współuzależnia? Zdecydowanie za często.
Warto czasami zastanowić się nad własnym zachowaniem, bo dzieci chłoną, jak gąbeczki nasze nawyki, sposoby radzenia sobie z otaczającą nas rzeczywistością, postępowanie i zaniechania.
Milion razy już mówiłem, żebyś nie przesadzała! :-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńDobra... dobra... już nie będę. :-)
UsuńJa dostawałam klapsy i uważam, że to nic złego.
OdpowiedzUsuńTyłek nie szklanka, jak to mój tato mówił.
Kiedy widzę jak ludzie stosują te bezstresowe metody wychowywania i co się dzieje z dziećmi to jestem zatrwożona. Znam wiele sytuacji, kiedy to dziecko uderzyło rodzica chociaż ono samo nigdy nie dostało od niego lania.
Widać mamy inne zdanie w tym temacie. Nie jestem zwolenniczką bezstresowego wychowania, w sensie wiecznego pobłażania i godzenia się na wszystko, bo miłość to również wymagania. Niemniej uważam, iż z dzieckiem trzeba rozmawiać i je traktować, jak człowieka. Uderzyłabyś dorosłego?
UsuńDziecko kiedy ma ze 4 lata i "próbuje" wsadzić palce w kontakt ( albo wyjść na ruchliwą ulicę się bawić lub "pobawić" się kurkami od gazu itp ) raczej nie zrozumie twoich próśb by tego nie robił.
UsuńA jak dostanie lanie, to zrozumie?
UsuńJak dostanie klapsa, to się będzie bał znowu to zrobić.
UsuńTo jest nieprawda. Nauczy się, że można bić innych ludzi dla "ich dobra". Czy przemoc jest naprawdę tym, czym należy traktować własne dziecko? Czy jego lęk jest pożądanym "lekarstwem"?
UsuńNie krzywdzimy tych, których kochamy! Krzyk, złość, agresja, lanie... to objaw słabości dorosłego (choć najwyraźniej niedojrzałego) człowieka, który nie potrafi sobie w sposób zdrowy poradzić z problemem.
Sam jak byłem mały nie raz dostałem pasem przez tyłek ale nigdy nie uderzyłem mojej ośmioletniej w tej chwili córki.. Pomimo tego uważam że jest grzeczna i dobrze wychowana.. Da się ? Myślę że tak 😊
UsuńJa akurat nie jest zwolennikiem metod siłowych, ale z tego co piszesz wynika, że mieszasz różne fazy rozwojowe dziecka i ogólnie nie bardzo wiesz o czym piszesz. Natomiast piszesz bardzo pouczająco. Pouczasz innych. Pelagia, miej dziecko, wychowuj je, a zapewniam Cię, że odechce ci się wymądrzania na blogach i pouczania innych.
OdpowiedzUsuń:-)
Usuń