piątek, 4 grudnia 2015

Plastikowy worek...

Dwa razy w moim życiu dzierżyłam w dłoni plastikowy worek z ubraniami osoby bardzo mi bliskiej. Dwa razy było to zdarzenie koszmarnie bolesne.

Pierwszy raz miał miejsce, gdy wyrzucałam męża z domu. Było to w afekcie, a więc nawet mowy nie było o jakimś tam pakowaniu do walizek. Wściekła i rozżalona, z łzami cieknącymi ciurkiem po policzkach, zanosząc się od płaczu, po prostu wrzuciłam "dobytek" męża do worków na śmieci i zawiozłam pod dom teściów. Jednak jego szafek nie zapełniłam jeszcze przez blisko dwa lata... Półki czekały, aż mąż wróci. Przecież innego scenariusza nawet nie brałam pod uwagę. Jak układałam w nich swoje ubrania, znowu płakałam. Bo to było takie... ostateczne. Na męża nie było już miejsca. Ani w szafie. Ani w moim życiu. A przecież w sercu jeszcze był...

Drugi raz miał miejsce, gdy odbierałam rzeczy Dziadka ze szpitala. Cztery godziny po Jego śmierci. Było to przytłaczające o tyle, że po oczach wręcz biła kruchość życia ludzkiego. Jednego dnia jesteś, żyjesz, rozmawiasz, uśmiechasz się, boisz, cierpisz, jesz, pijesz, machasz na do widzenia, a drugiego... tylko zielony, okropny, zawiązany na supeł, stulitrowy worek opisany twoim nazwiskiem. Ciężki. Ale lepiej, że bolały mięśnie, niż... serce. Przecież podobno boleć może tylko jedna część ciała... Tyle tylko, że to nieprawda. Do tego momentu trzymałam się dzielnie. Po nim, nawet nie próbowałam przełykać własnych łez. I to pomimo wlepionego we mnie, pełnego współczucia, wzroku pielęgniarki w windzie. Tylko ona, zdaje się, dostrzegła ogrom tragedii, który wydarzył się właśnie w moim życiu...

Te dwa razy coś we mnie umarło. Uszło wraz z łzami. Nie chciałabym, by jeszcze kiedykolwiek przyszło mi dzierżyć w dłoni taki worek...

9 komentarzy:

  1. Masz psa? Planujesz żyć krócej od niego? A co z rodzicami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam psa. I lepiej żeby tak zostało! ;-)
      Wiem, wiem... ludzie będą umierać, tylko... czy to musi mi się podobać?

      Usuń
  2. Kiedyś gdy byłam nastolatką z dobrej woli pomagałam w hospicjum dla osób z rakiem. Było tam sporo dzieci, którym czytałam bajki i się z nimi bawiłam. Byłam wolontariuszką przez 2 miesiące i w tym czasie nikt nie umarł. Ale pewnego dnia gdy poszłam do Krzysia, akurat go wynoszono ... Od tego momentu nie miałam siły tam chodzić, gdy dotarło do mnie jak życie jest ulotne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprowokowana pewnym wpisem na pewnym forum postanowiłam zajrzeć na Twój blog. Na blog kogoś, kto zarzucał mi cierpiętnictwo po śmierci najbliższej osoby.... Wchodzę, czytam.... i dochodzę do wniosku, że bez większych zmian u Ciebie. Tutaj to są dopiero prawdziwe cierpienia młodego Wertera. Tylko mąż, mąż i mąż... Tak jakbyś była jedyną na świecie rozwiedzioną żoną alkoholika i córką alkoholika. Ktoś kto nieustanni babrze się w przeszłości nie ma najmniejszej szansy na jakiekolwiek przebudzenie duchowe, a o rozwoju duchowym już nie wspomnę nawet. Bo duchowość to nie czytanie i cytowanie mądrych cytatów bez zrozumienia. Duchowość to przede wszystkim życie tu i teraz.

    Nie będę czytać Twojego bloga, bo tu się można tylko zdołować. Tak jak i nie zamierzam więcej pisać na alkoforach, bo ja osobiście nie chcę do końca życia roztrząsać tylko swojego DDA.

    A Ty rob jak uważasz. Twoje życie, Twoje wybory. Tylko, że ja na Twoim miejscu już dawno dałabym spokój temu mężowi, bo gwarantuje Ci, że On już dawno pocieszył się butelką. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z tobą ,duchowośc to działanie ,to życie tu i teraz .

      Usuń
    2. Duchowość, to świat moich wartości niematerialnych. Jedną z nich jest chęć pomocy ludziom, którzy w dalszym ciągu cierpią, a żeby to zrobić, trzeba wyjść przynajmniej w połowę drogi. Trzeba podzielić się tym, jak było u mnie i co po drodze musiało się stać, bym zmieniła swoje życie. Po to między innymi mój blog. Trudno żebym pisała tu o wrażeniach z obejrzanego ostatnio "Spectre", gdyż to nie jest pamiętnik.

      Żyję tu i teraz, bo niby gdzie indziej miałabym żyć?

      Usuń
    3. Wiedz o tym że Twój blog jest bardzo potrzebny, Twoje wpisy można czytać jednym tchem. Każdego dnia szukam siły by wytrwać w decyzji o rozstaniu. Dzisiaj dalas mi ją Ty. Dziękuję..

      Usuń
    4. Dziękuję. Właśnie dlatego piszę wciąż.
      Powodzenia, siły i wytrwałości!

      Serdecznie pozdrawiam :-)

      Usuń
  4. też wyrzuciłam kiedyś męża z domu. Gdy dowiedziałam się, że mnie zdradził pękło mi serce. Nie mogłam oglądać ani jego ani jego rzeczy

    OdpowiedzUsuń