poniedziałek, 16 listopada 2015

Odpowiednia wymówka

"Większość ludzi twierdzi, iż pragnie jak najszybciej opuścić przedszkole. Ale nie wierz im. Nie mówią prawdy. Jedyne, czego naprawdę chcą, to by naprawić im popsute zabawki. „Oddaj mi moją żonę”. „Przyjmij mnie znowu do pracy”. „Oddaj mi moje pieniądze”. „Zwróć mi moją wcześniejszą reputację”. Tego właśnie naprawdę chcą. Pragną, aby zwrócić im dotychczasowe zabawki (życie). Tylko tego, niczego więcej. Psychologowie twierdzą, że ludzie chorzy w istocie rzeczy nie chcą naprawdę wyzdrowieć. W chorobie jest im dobrze. Oczekują ulgi, ale nie powrotu do zdrowia. Leczenie bowiem jest bolesne i wymaga pracy, wyrzeczeń." – pisze Anthony de Mello w „Przebudzeniu”... o mnie. Dziś to do mnie dotarło. Puzzle zaczęły do siebie w końcu pasować, rozsypana układanka przybrała właściwy kształt.

Chorując na depresję, najgorsze, co możesz dla siebie zrobić, to przestać walczyć i się poddać. Ja, nauczona w teorii i praktyce, wiem to doskonale, więc świadomie sobie na to nie pozwalam. Zauważyłam natomiast, że podświadomie kombinuję, by znaleźć sobie jakąś wymówkę do tego, bym mogła czuć się źle. Że gdybym była chora, przeziębiona, po nieprzespanej nocy, że gdyby wystąpiły jakieś realne, zewnętrzne i obiektywne okoliczności, czy też przyczyny mojego złego samopoczucia, pozwoliłabym sobie na położenie się do łóżka.  Zauważyłam, iż odrobinę rozczarowana jestem, gdy pogoda jest piękna i słoneczna, bo nawet na nią pozłorzeczyć nie można, bo nawet ona nie jest winna. Zauważyłam, iż czasem szukam usprawiedliwienia, jakiegoś argumentu, dzięki któremu mogłabym sobie pofolgować trochę i odpuścić.  Bo wówczas wiedziałabym, że ten stan minie, że nie jest wynikiem moich własnych poczynań i niedługo się skończy.

Niechętnie i na przekór sobie wybieram zdrowienie, choć... Bóg mi świadkiem, iż czasami taryfa ulgowa byłaby uzasadniona. I jeśli jest coś, z czego się cieszę, to to, że już potrafię być uczciwa wobec samej siebie i przyznać, że tak jest, bo wówczas to ja decyduję, to ja wybieram, co z tą wiedzą zrobię.

sobota, 14 listopada 2015

Ludzie ludziom zgotowali ten los...

Jest kilka wartości w życiu, które są dla mnie szczególnie ważne. Są to: prawdomówność, odpowiedzialność, równość, miłość, tolerancja, pokój i uczciwość. Ta ostatnia, szczególnie wobec samej siebie, czyli zdolność do odkrycia prawdziwych motywów, intencji własnych postaw i zachowań.

Ryszard Kapuściński w Imperium pisał, iż "Światu grożą trzy plagi, trzy zarazy. Pierwsza – to plaga nacjonalizmu. Druga – to plaga rasizmu.  Trzecia – to plaga religijnego fundamentalizmu. (...) Umysł tknięty taką zarazą to umysł zamknięty, jednowymiarowy, monotematyczny, obracający się wyłącznie wokół jednego wątku – swojego wroga. Myśl o wrogu żywi nas, pozwala nam istnieć. Dlatego wróg jest zawsze obecny, jest zawsze z nami."
 
Szczególnie dziś wydaje się to bardzo prawdziwe. Przecież wszyscy ludzie są wobec siebie równi. Skąd w nas tyle żądzy, agresji i nienawiści? Dlaczego powstają ideologie, według których interes jakiegoś konkretnego narodu ma wartość wyższą od innego? Fanatyzm niszczy! Jak można żyć w przekonaniu, że człowiek odmienny ode mnie kulturowo, religijnie, biologicznie, czy intelektualnie jest gorszy? Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. Jak można z religii stworzyć narzędzie zbrodni? Przecież Bóg jest dobry, miłosierny i sprawiedliwy. Jest też - niestety - mocą własnego postanowienia... bezsilny wobec ludzkiej samowoli. Smuci mnie ostatnio wiele spraw, ale to... jakoś wyjątkowo bardzo...