Życie płynęło. Czas wolny związany z brakiem przyjaciela oraz końcem współpracy z jednym z kluczowych klientów wykorzystałam na ostre treningi, by przygotować się do 10-kilometrowego biegu OCR, który miał miejsce w lipcu 2023 r. Rzuciłam sobie wyzwanie i wespół z wspaniałą drużyną udało się je zrealizować. W tak zwanym międzyczasie powolutku kończył się mój związek i zaczynało mi czegoś brakować. Koleżanka udostępniła na fejsbuku hodowlę, a właściwie miot czekoladowych labradorków, które urodzone 15 maja (dokładnie tego dnia urodził się Ramzes, tyle że 13 lat wcześniej), w okolicach połowy lipca były już dobrze socjalizowane i gotowe do zamieszkania w nowych rodzinach. Bardzo długo nosiłam się z zamiarem. Żałoba po Ramzesiku jeszcze nie minęła. Bałam się, że nie będę kochała jednego tak samo jak drugiego. Że któryś okaże się lepszy, a ja nie będę mogła sobie tego wybaczyć. Poza tym... mam piękne mieszkanie i drewnianą podłogę (!), a doskonale pamiętałam, jakie szkody wyrządził mały Ramzes. Dodatkowo ten brak swobody w powrotach do domu o dowolnej godzinie i konieczność ciągłego sprzątania nie były przyjemną perspektywą. Postanowiłam - jeszcze nie teraz; może za kilka miesięcy. Przecież niedługo już miałam zamieszać z ukochanym facetem. Na psa być może przyjdzie właściwy moment - pomyślałam. Właścicielka hodowli jednak dobrze wyczuła moją skłonność do tych cudownych niedźwiadków, bo co rusz podsyłała jakieś zdjęcia, jak te małe potwory, całe unurane w piachu rozkosznie bawiły się w ogrodzie.
Data końca mojego związku skorelowała się z momentem, w którym została już tylko jedna Czekoladka. Pojechałyśmy z mamą go zobaczyć, choć zastrzegłam, że nie ma mnie na niego namawiać, bo ja chcę suczkę i może w październiku, a w ogóle to on ma krzywy nos. Spodziewacie się, co się stało? Ta kluseczka się do mnie tak przytulała, że wróciłam do domu z najcudowniejszym stworzeniem na świecie. Zupełnie nie przygotowana na kwarantannę, tj. siedzenie z nim w domu do czasu ostatniego szczepienia i tydzień po nim, czyli jakieś 10 dni, na nocne i wczesnooranne wstawanie na sisi, po prostu na dziecko w domu! Przecież ja nawet nie miałam dla niego posłania. Karmę, gryzaka i nagródki kupiłam w hodowli. A dodatkowo byłam w rozsypce emocjonalnej po odejściu od faceta moich marzeń. Zamknięta w domu. Sama z własnymi myślami, niewyspana i rozkminiająca, jak pojadę do klienta policzyć ZUSy i podatki! Drugiego dnia miałam taką huśtawkę emocjonalną - od rozkoszy płynącej z najpiękniejszych orzechowych oczu na naszej planecie, po ból związany z chęcią podzielenia się tym szczęściem z moim Rycerzem, że nie mogłam uwierzyć we własną głupotę. Siedziałam i ryczałam, że nie dość, że zdradziłam Ramzesa, to jeszcze nie jestem wystarczająco dobrą mamusią, by wiedzieć, kiedy moje dziecko chce sisi. Zużyłam chyba kilometr ręczników papierowych. Szczęśliwie mam rodzinę i przyjaciół zawsze gotowych wyciągnąć pomocną dłoń.
Jak zaczęliśmy wspólne życie, spacery, zabawy, jak zaczęliśmy przesypiać noce, a między nami wytworzyła się więź nie do zerwania, jak wypracowaliśmy rytm dnia pasujący nam obojgu, doszłam do wniosku, że to była najlepsza decyzja w bieżącym roku. Ollie*, bo tak się wabi, jest takim zajebistym słodziakiem, tak rozkosznie niegrzecznym, i tak cudownie gryzącym, że nie mogę przestać go tulić i całować. I śpimy razem w łóżku, choć zarzekałam się, że teraz tak nie będzie. Po prostu którejś nocy wdrapał się, przytulił, i został.
---
* Nie mam własnych dzieci, więc moimi Skarbami są trzej siostrzeńcy. Gdy byli mali, spędzałam z nimi sporo czasu. Również oglądając bajki. I była taka, która bardzo zapadła mi w pamięć - Olinek Okrąglinek. Zapragnęłam wówczas, by kiedyś móc nazywać w ten sposób własnego synka. I się spełniło, mój szczeniaczek/syneczek to Ollie, czyli Olinek Okrąglinek.
Co to są biegi OCR?
OdpowiedzUsuńZa Wikipedią: biegi przeszkodowe (OCR) ((ang.) Obstacle Course Racing) – rodzaj biegu przełajowego urozmaiconego naturalnymi i sztucznymi przeszkodami terenowymi wymagającymi szczególnego wysiłku i odporności do ich pokonania. Najpopularniejszym jest chyba Runmageddon. Ja brałam udział w takim współorganizowanym przez Formozę.
UsuńZwierzaczka bierze się po to, żeby mieć kogo kochać.
OdpowiedzUsuńSą ludzie, którzy z psami śpią oraz tacy, którzy się do tego nie przyznają.
Oba te zdania gdzieś, kiedyś, bardzo dawno temu, wyczytałem. Może nie są w 100% prawdziwe, ale... jak to mówią - coś w tym jest.
Zgadzam się w stu procentach. :-)
UsuńPiękny i taki... niewinny - zupełnie jak dziecko. Życzę wam, żeby wam się powodziło i żyło długo i szczęśliwie. :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. A jak jeszcze otworzy te orzechowe oczęta i popiskuje, że chce się poprzytulać, to nawet robota już nie jest ważna. ❤️
UsuńŻycie jest jak sinusoida (jeśli nie przekręciłam nazwy) - taka falująca linia. Kiedy coś złego się dzieje, jestem w dolych partiach i nie podoba mi się to, chciałabym żaby zmieniło się natychmiast. Kiedy idzie dobrze, chcę ten stan zachować na zawsze. Jednak od kiedy dorosłam wiem, że mogę sobie chcieć, ale to tak nie działa.
OdpowiedzUsuńSinusoida jest powtarzalna. Ma jakiś okres i amplitudę. Jest przewidywalna. W życiu jest zupełnie inaczej. Natomiast może to dobrze? Dołki mogą przecież trwać której niż górki. I tego Ci życzę. :-) Sobie zresztą też.
UsuńDobre to porównanie do gorzkiej czekolady. Kiedyś jadłam taką na ostro, z chili, i zastanawiałam się po co to robię, bo niby słodkie, ale piekące.
OdpowiedzUsuńDzięki. Czasami, pomieszanie pozornie nie pasujących do siebie smaków, daje piorunujący efekt.
UsuńA jak tyłek po tym szczypie!
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem w czym rzecz, ale przecież nie muszę. ;-)
OdpowiedzUsuńNa zdjęciu wydaje się prawie czarny, ale śliczny jest. Chyba wszystkie szczeniaki są śliczne i kochane.
OdpowiedzUsuńJego umaszczenie jest przepiękne, coś jak gorzka czekolada. Wszystkie są słodkie, ale szczeniaki labradora, wyjątkowo uroczo ciapkowate. 🤎🤎🤎
UsuńRozumiem, że pracujesz w domu, więc możesz się zaopiekować małym pieskiem - takie psie dzieci boją się zostawać same.
OdpowiedzUsuńMam takie szczęście, że mogę pracować w 90% zdalnie. W biurze pojawiam się 1-2 w tygodniu. A jeśli na cały dzień, Ollisiek jedzie do dziadka, który go uwielbia i rozpieszcza.
UsuńWolę zwierzęta od ludzi. Jestem popier..., prawda? Tak, wiem.
OdpowiedzUsuńNie sądzę. 😀 Zwierzęta łatwiej kochać. Są bezbronne i zależne od nas.
UsuńOd zwierzaka potrafimy niczego nie oczekiwać, ale od partnera, człowieka, to już się tak nie da. Jakich oczekiwań nie spełniał twój facet?
UsuńJa potrzebuję mieć rodzinę. Nawet dwuosobową. Nie doczekałam się.
UsuńNiektórzy faceci potrafią latami bardzo przekonująco kłamać, że im też zależy na rodzinie. Z tym, że zawsze jeszcze nie dzisiaj. Jak zmienią pracę, jak awansują, jak się rozwiodą, jak dzieci dorosną, jak córka wyjdzie za mąż i się wyprowadzi, jak... A na co ty dałaś się nabrać?
UsuńPoczątkowo nie chciałam odpowiadać, ale... niech będzie świadectwo. Dałam się nabrać na różne terminy, ale ostatni brzmiał: jak syn się wyprowadzi na studia, to zrobię to, to i to. Nie zrobił.
UsuńMoże nie w tym rzeczy, żeby nie popełniać błędów, ale o to, by w kółko nie powtarzać tych samych?
OdpowiedzUsuńNa pewno, choć czasami tak jest po prostu łatwiej. I wiem, że należy wybierać długotrwałe efekty, tylko co z tego, skoro postępuję inaczej. Eh...
UsuńCiekawy artykuł: https://www.wysokieobcasy.pl/zyclepiej/7,181619,30306620,od-osmiu-lat-jestem-kochanka-zonatego-mezczyzny-psycholozka.html
OdpowiedzUsuńDzięki! Choć niestety w wersji płatnej.
Usuń