niedziela, 1 kwietnia 2018

Coś mi zostało odebrane

Jakiś czas temu stanęłam na rozwidleniu dróg. Jedna wiodła ścieżką katolicką, druga... nie. I choć nie miałam w owym czasie tej świadomości, zarzuciłam pierwszą, na rzecz... niewiadomego. Na własny użytek i zgodnie z własnym sumieniem oraz rozumem, na nowo zdefiniowałam pojęcia takie jak: Bóg, religia, duchowość, chrześcijaństwo. Jak widzę gniewanie się na Boga przez postawę niektórych polskich duchownych katolickich, czy też w ogóle innych ludzi, którzy podobno wykonują Jego wolę, to aż mną trzęsie. Wracając jednak do tematu, przestały mi wystarczać rytuały, obrzędy i modły wymyślone przez innych ludzi, czy też ślepa wiara w słowa nakazy i zakazy kleru. Dotarło do mnie, że Jezus nigdy nie powiedział: "czcijcie mnie", On mówił: "podążajcie za mną, naśladujcie mnie". Dużo większe wrażenie robi na mnie ktoś, kto żyje Dekalogiem, niż ten kto składa pokłony podczas Triduum Paschalnego, adoruje "grób Chrystusa", czy też sypie głowę popiołem, po czym zapomina, czym jest miłość bliźniego. 

To wszystko spowodowało, że w tym roku po raz pierwszy nie poczułam magii Świąt Wielkiej Nocy. I nawet nie chodzi o religijną część, gdyż w obrzędach katolickich nie uczestniczę już ze trzy, cztery lata. Mam na myśli raczej klimat, który owe liturgie tworzyły, o utrzymywanie i rozwijanie tradycji, o cały ten zgiełk dookoła, o czynności, które w pewien sposób budowały nastrój świąteczny: sypanie głowy popiołem, wyrzeczenia wielkopostne, celebracja Wielkiego Tygodnia, nocne ślęczenie u stóp grobu. Po prostu nie lubię zachowywać się jak hipokrytka, która na co dzień nie kultywuje katolicyzmu, ale celem osiągnięcia odpowiedniego nastroju lub uzyskania aprobaty sąsiadów, z koszyczkiem w Wielką Sobotę do kościoła pobiegła. Moje życie musi być spójne, bo tylko wówczas zachowuję spokój ducha. W związku z tym pierwszy raz nie zniosłam ze strychu wielkanocnych bibelotów i nie uwijałam się w kuchni do późnych godzin. Nie czułam takiej potrzeby i obowiązku. Okoliczności się nie zmieniły (rodzinne śniadanie z tradycyjnymi potrawami, w tym poświęconymi, później obiad już w większym gronie, wspólne celebrowanie posiłków), to ze mnie coś uleciało. Czy na zawsze? Nie wiem. Ale w  pewnym sensie coś mi zostało odebrane. Powierzchowne coś. Ale jednak. A co dostałam w zamian? Świadomość. Dobra zamiana?



* * *


Szanowny Czytelniku,


nie wiem, czy wolisz życzenia wesołego Alleluja, radosnego świętowania, czy też po prostu odpoczynku i celebracji czasu w gronie bliskich, ale warto, by były one w koherencji z Tobą.


Pozdrawiam wiosennie! :-)


Pelagia M.



13 komentarzy:

  1. Żeby zapomnieć, czym jest miłość bliźniego, trzeba najpierw wiedzieć, że coś takiego jest. A gdzie jest? w kościele, który modli się o śmierć papieża? W kościele, który twierdzi, że dziewczyna, która po gwałcie wzięła tabletkę "dzień po" popełniła większą zbrodnię niż gwałciciel?

    https://demotywatory.pl/4839644/Ks-prof-Edward-Staniek-modli-sie-o-szybka-smierc-papieza-Franciszka

    https://demotywatory.pl/4841340/Zgwalcona-kobieta-ktora-skorzystala-z-tabletki

    OdpowiedzUsuń
  2. „Wiara w odróżnieniu od religii, która jest dziedziczona, związana z tradycją i autorytetem, rodzi się przez nawrócenie. Czasami jest to nawrócenie z ateizmu albo w dzisiejszych czasach przeważnie z bezrefleksyjnej bezbożności, z ignorowania tych pytań, które ludzie automatycznie (konformistycznie, mimo woli, bezkrytycznie) wchłonęli już wcześniej z otaczającego ich środowiska. Innym rodzajem jest to nawrócenie z pewnego rodzaju neopogańskiej religijności, jakiej jest wokół nas mnóstwo, albo wyjście z tradycyjnej, odziedziczonej ludowej (raczej folklorystycznej) religijności chrześcijańskiej własnego dzieciństwa”. (Tomáš Halík „Hurra, nie jestem Bogiem!”, s. 12-13).

    OdpowiedzUsuń
  3. „Skromnych, cichych, miłosiernych, sprawiedliwych, pobożnych i uczciwych ludzi można odnaleźć w każdym wyznaniu i kiedy śmierć ściągnie z nich maski, poznają się nawzajem, chociaż różne barwy, które noszą tu na ziemi, czynią z nich obcych sobie”. (William Penn, 1693)

    Rezygnacja z niechrześcijańskiego polskiego katolicyzmu nie oznacza w najmniejszym nawet stopniu rezygnacji z więzi łączącej nas z Bogiem. Potrzebujemy Boga, a nie obrzędów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podobają słowa Penna. I wierzę, że są prawdziwe. Przeciez Bóg jest Jeden. Dla wszystkich. To ludzie wymyślili religie.

      Usuń
    2. Lepiej tego nie mów polskim katolikom...

      Usuń
  4. Zostało ci odebrane, czy sama oddałaś albo porzuciłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba nie jest takie zero-jedynkowe. Robić coś, by zachowywać pozory jest dla mnie oszukiwaniem samego Boga. A nie wierzę już w obrzędy.

      Usuń
    2. Łudzenie samego siebie. Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. [Ewangelia wg św. Mateusza]

      Usuń