sobota, 20 marca 2021

Co łaska

Śmierć osoby bliskiej jest trudnym momentem w życiu każdego człowieka. Być może dlatego tak dużo formalności trzeba poczynić, by do pogrzebu doszło. By zająć głowę najbardziej cierpiącym, gdyż to zazwyczaj oni doglądają całości spraw i podejmują szereg w sumie niemających znaczenia decyzji. Poczucie straty, metafizyka, przemyślenia - jednym, a drugim - rzeczywistość, biurokracja i pieniądze. Nie chcę tu pisać o ogromie kosztów związanych z pochówkiem i bezwzględności niektórych osób związanych z tą gałęzią rynku. Bo że to dochodowa działalność, nie trzeba chyba dodawać, prawda? Ludzie, szczególnie katolicy, mają skłonność do wydawania kroci na ostatnie pożegnanie, jak gdyby to ono miało pokazać, jak głęboko kochali, albo by ksiądz pochował lepiej i wykupił lepsze miejsce w Domu Pana. Tu jednak chcę przywołać zdarzenie, które stanie się zapewne rodzinną anegdotą, a w pierwszy dzień po śmierci Babci przysporzyło nam sporo śmiechu, co w sumie bardzo się przydało zapuchniętym od wylanych łez twarzom.

Babcia odeszła o 23:20. Koło 7:00 dnia następnego zebrałyśmy się z mamą, ciocią i trzema kuzynkami w Jej kuchni, by dogadać szczegóły i zaplanować, uzgodnić, gdzie trzeba pojechać, co załatwić, i ile na to przeznaczyć pieniędzy. Jednym z elementów była wizyta u księdza. Z zakładem pogrzebowym ustaliłyśmy wstępną datę pogrzebu, ale trzeba było ją potwierdzić u proboszcza. Żadna z nas nie miała pojęcia, ile trzeba będzie zapłacić. Nie pamiętałyśmy już, jak to było kilka lat wstecz, gdy umarł Dziadek, poza tym cennik usług mógł ulec zmianie. Kuzynka zadzwoniła więc do koleżanki, która ostatnio straciła mamę, by dopytać, ile ją "co łaska" w tej parafii kosztowała. Dostałyśmy konkretną informację - 400 zł. Mama z ciocią (córki Babci) postanowiły - my damy 500 zł. Żeby ksiądz był bardziej przychylny. Tydzień wcześniej, jak mama zadzwoniła do niego w sobotę rano, by przyjechał z ostatnim namaszczeniem, powiedział, że najszybciej w poniedziałek o 10:00, bo już za późno. Mama modliła się przez te 48 godzin, by Babcia dożyła do tego czasu. Udało się. 500 zł wylądowało w jednej kopercie. Takich zresztą było kilka. Na ubrania. Na obiad dla przyjezdnych (w czasie pandemii organizacja stypy była nielegalna). Na ciasto. Na dom pogrzebowy. Na kwiaty. Na trębacza. Na...  Pojechałyśmy. 

W kancelarii parafialnej, z pokorą i kopertą w dłoni, mama spytała, ile taka usługa kosztuje. I tu ksiądz zaczął wymieniać - 200 zł za miejsce w głębinowym grobie, za który płaciliśmy, jak umarł Dziadek, 200 zł dla organisty i "co łaska" dla niego. Mama otworzyła kopertę i wykłada na stół - 200 zł za miejsce, 200 zł dla organisty, w głowie aż huczy, bo liczy, że zostało tylko 100 zł, a nie chce szafować wspólnymi pieniędzmi, myśli jednak, że 100 zł to za mało dla księdza. Miał przecież Babcię tak ładnie pochować. Drżącymi rękami szuka w torebce innej koperty, wyjmuje z niej kolejne 100 zł i kładzie na stół, w sumie już 600 zł, trochę dużo, ale niech jest. Ksiądz na to - bez przesady, tyle co dla organisty?! - spanikowana, przebija i dokłada jeszcze 100 zł, a w odpowiedzi słyszy - no, już lepiej. - Cholera, tylko "lepiej", zagląda w oczy siostrzenicom, które poszły z nią (ja czekałam w aucie) i doszukuje odpowiedzi, co zrobić? 500 zł miało być z górką, a stawka wynosi 700 zł i zdaje się być jeszcze za mała. Cała spocona wypala więc słowami dziewiczego pokerzysty - ja mogę dołożyć więcej... 

Po kilku minutach, dobijając w końcu targu, z niedowierzaniem, w lekkim odrętwieniu spowodowanym śmiercią jednej z najbliższych sercu osoby wsiadają do auta i zaczynają opowiadać. Moje kuzynki śmiały się do rozpuku, opowiadając, jak ciotka z szaleństwem w oczach szukała w torebce kolejnych kopert, i co rusz przebijała stawkę, a ksiądz wydawał się negocjatorem nieugiętym.

Być może na Bilecie Narodowego Banku Polskiego można wybrać się również w podróż ostateczną. Jakimiż szczęściarzami jesteśmy w Polsce, że to właśnie nasz środek płatniczy. Co ma poczynić reszta świata? Bo, czym jest te kilkanaście tysięcy złotych za wieczność? Dwutygodniowe wakacje potrafią kosztować więcej.

11 komentarzy:

  1. Coooo???!!!
    Byłem pewien, że po słowach "bez przesady", napiszesz, że to zbyt dużo... Że ksiądz powie: "bez przesady, to i tak już jest dużo pieniędzy"...

    Jest tak dużo zdarzeń, które wskazują, że instytucja kościoła nie ma już nic wspólnego z wiarą, że to może być prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak to było za mało. Myślę sobie też, że stawka 200 zł za jakieś 30 minut dla organisty też jest niezła.

      Usuń
  2. Niechrześcijański polski katolicyzm... Smutne to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo. I budzące, niestety, moją pogardę. A 'niestety' dlatego, że to moje uczucia, bo myślę, że ksiądz ma się całkiem dobrze ze swoimi.

      Usuń
  3. A nie można było s...synowi powiedzieć, że więcej nie będzie? Co za plugastwo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może gdybym to ja tam poszła? A może nie. Od razu pomyślałam o ogromie ludzi ubogich, dla których kilkaset złotych to naprawdę fortuna, której nie mają. I znaczeniu słowa "posługa", którą podobno jest duszpasterstwo.

      Usuń
  4. Nie chcę mieć katolickiego pogrzebu, nie chcę na coś takiego narażać rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Wiem jednak, że pogrzeb jest dla tych, którzy zostają i gdybym miała odejść przed rodzicami, zapewne nie obeszłoby się bez. I szczerze powiedziawszy, nie miałabym im tego za złe, bo mnie i tak już by było bez różnicy.

      Usuń
  5. Z parszywym pisowskim kościołem nie chcę mieć nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół jest znacznie starszy, niż pis, więc ciężko nazywać go pisowskim.

      Usuń
    2. A hitleryzm jest znacznie młodszy od germanizmu, więc Niemcy nie mogą być hitlerowcami, co?

      Usuń