"Pobrali się. Choć Noah Spinnaker przed samym ślubem mocno starał się przekonać Marnie, że to nie ma sensu, że im się nie uda, dziewczyna sterroryzowała go, zalała potokiem argumentów i przekonała. Małżeństwo rozleciało się po dwóch tygodniach.
Tu pozwolę sobie na pewien wtręt. Miałem pewne podejrzenia, więc popytałem znajome czytelniczki i okazało się, że kobiety tego fragmentu zupełnie nie widzą albo bagatelizują tak bardzo, że prawie jakby nie widziały. Którego? Ano, tego wyżej. Noah nie chciał się żenić, rozmyślił się, zorientował, że się do tego nie nadaje, że sobie nie poradzi, że to się nie uda. Miał zupełną rację! Małżeństwo się rozpadło. Dlaczego? Bo Noah nie dorósł do poważnego związku, nie nadawał się do niego, nie poradził sobie."*
Niewielkie mam doświadczenie w związkach damsko - męskich z różnymi mężczyznami, gdyż jestem z tych wiecznie naprawiających, cierpliwie czekających oraz kochających monogamicznie i "do końca życia", a to z kolei powoduje, że rzadko zmieniam partnerów. Za to zawsze mam przeświadczenie, że nasz związek jest inny niż wszystkie, absolutnie wyjątkowy i nawet jeśli w 90% procentach podobnych przypadków zakończenie jest złe (dla związku, bo niekoniecznie dla poszczególnych w nim osób), ja wierzę, że będzie inaczej. Racjonalizuję, argumentuję, przekonuję, manipuluję (czasami, coraz rzadziej, również nieświadomie) i godzę się na więcej, niż początkowo planowałam. (Akurat z tym ostatnim nie mam do siebie dużych pretensji, bo często już tak było, że coś sobie wyobrażałam, a rzeczywistość weryfikowała te moje rojenia.) Przecież od zawsze powtarzano mi, że głową związku jest mężczyzna, ale szyją, która nią kręci - kobieta. Przecież naturalne jest, że mężczyzn trzeba czasami do czegoś zmotywować i leciutko przymusić, bo kto, jak kto, ale ja wiem lepiej, co będzie dla nas dobre - ty zrób, a potem się będziemy martwić (jak w ogóle będzie o co). Przecież czytałam kiedyś anegdotę o starszym panu, który spytany o przepis na dobre małżeństwo powiedział, że już na początku umówili się z małżonką, że ona decyduje o wszystkim poza rzeczami naprawdę ważnymi, i tak zrobili, tyle tylko, że na końcu okazało się, że przez całe życie nie było żadnej istotnej.
Jaki z tego wniosek? Pomimo, że często zdarza mi się mawiać, że mam raczej męski mózg, że nie lubię kobiecych rozrywek i zagrywek, że wolę proste komunikaty, bo nie potrafię (i nie chcę) się domyślać, że mama mówiąc, iż wczoraj były urodziny ś.p. Ciotki, tak naprawdę miała mi za złe, że się nie zorientowałam, by zawieźć ją na cmentarz - jestem - przynajmniej w jakiejś części - babą z krwi i kości. Labilną, empatyczną do szpiku kości, naiwną i przeświadczoną o własnej nieomylności (kto niby ma wiedzieć lepiej niż ja?!) idiotką. I nie piszę tego dlatego, że w moim życiu wydarzyło się właśnie jakieś nieszczęście. (Jeszcze.) Po prostu zauważyłam, jakie mam tendencje, a to nie wróży dobrze. Wpierw upieram się przy swoim, a później...
--
Żródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4875446/swatanie-dla-poczatkujacych/opinia/51076811#opinia51076811
Masło maślane
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę, ale nic w niej nie było o tym, żeby Noah nie chciał się żenić.
OdpowiedzUsuńJak to, nie chciał??? Przecież się oświadczył! Muszę wrócić do książki i sprawdzić.
OdpowiedzUsuńJak na zawołanie obrazek: https://demotywatory.pl/4916528/Wedlug-feministek-rownosc-plci-wystepuje-tylko-wtedy-gdy
OdpowiedzUsuńNie znoszę słowa „wina” – winie orzeka sąd, ale żeby było szybko… Ani Noah, ani Marnie nie byli bez winy. Kiedy on się rozmyślił, to dokładnie nie wiadomo, ale faktem jest, że o zmianie decyzji powiadomił ją w dniu ślubu. Jasne, za późno i to jest świństwo, ale czy pomysł Marnie okazał się lepszy?
OdpowiedzUsuńProblemem było to, że on zorientował się za późno albo przynajmniej za późno zdecydował się powiedzieć, jak to z nim jest, ale znacznie większym problemem było to, że ona go nie słuchała i nie słyszała. On wyjaśniał swoje stanowisko – ona mu wmawiała, że jest odwodniony i to dlatego coś mu się porypało.
A podobno w związkach to mężczyźni nie słuchają kobiet… :-)
Jednym jest nie chcieć słuchać, a drugim nie chcieć usłyszeć.
UsuńCo tu dużo gadać - faceci to palanty!
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńNoah starał się przekonać narzeczoną, że ślub nie jest dobrym pomysłem? Jakoś tego zupełnie nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńCiekawa obserwacja, muszę to przemyśleć - dziękuję Pelagio.
OdpowiedzUsuńNa zdrowie. :-)
UsuńA książkę warto przeczytać?
OdpowiedzUsuńDam znać, jak przeczytam. Już leży i na mnie czeka.
UsuńMądrej kobiecie wystarczy ślad, trop, a wyciągnie z tego korzystne wnioski, czegoś się nauczy. Oby na zawsze, a nie tylko do następnego razu, następnego, identycznego, błędu.
OdpowiedzUsuńMoże nie jestem mądra. :-(
UsuńCiekawa jestem bardzo Pani opinii o tej książce. Czy możemy mieć nadzieję?
OdpowiedzUsuńTak! Nadzieję można mieć. Dużą nawet. :-)
Usuń