poniedziałek, 20 lipca 2015

Czas robi swoje. A ty, człowieku?

Rocznik 1982 - ja. Wiosen na karku niby niewiele, ale już całkiem sporo. Na pewne sprawy już za późno, na niektóre pewnie jeszcze za wcześnie. Ale jedno jest dla mnie szczególnie ważne - świadomość upływu czasu, jako pierwszy krok do tego, by coś sensownego z nim zrobić. Mniej więcej do 30 urodzin, życie upływało mi na czekaniu. Czekaniu na to, by w końcu zacząć żyć i ruszyć z kopyta w dorosłość. Co prawda, pomijając kotłujące się w głowie obrazki ślicznego, uśmiechniętego i zawsze grzecznego bobaska (bo przecież nie rozkapryszonego bachora), pięknego domu (zapominając o gigantycznej racie kredytowej) i wspaniałego męża przy boku (nie alkoholika - rzecz jasna!), nie bardzo wiedziałam, jak chciałabym by wyglądało, jaka miałaby być jego treść, a tym bardziej, co ja mogę w tym kierunku zrobić. Czekałam żeby się już zaczęło. Samo. To się nie udawało, bo i udać nie mogło, przecież wpływ na innych ludzi mam dość ograniczony, a frustracja rosła, rosła i rosła... Aż nastąpiło apogeum moich stanów lękowych, a w efekcie psychoterapia współuzależnienia i rozwód, czyli ogromne cierpienie, które stało się przyczyną rewizji przekonań, poglądów i rozpoczęcia porządkowania świata własnych wartości. I dzięki Bogu za ten ból, bo to on umożliwił mi wyrwanie się z tego chocholego tańca i uchwycenie - cóż z tego, że na razie koniuszkiem palców - kontaktu z rzeczywistością. Bo ślizgania się po jej powierzchni do właściwego bytu nie zaliczam. W ten sposób można życie przeżyć i nawet nie wiedzieć kiedy, a tym samym je przegrać.
 
Często słyszę tłumaczenia i pełne złości użalanie się innych (sama już staram się tak nie mówić, ani nawet nie myśleć): Doba ma za mało godzin, nie mam na nic czasu! Stop! Nie masz na nic czasu? Hm... czyżby ktoś ci go ukradł? Inni go mają, a ty nie? Ludzie sami sobie narzucają pewien tryb i tempo życia, a potem marudzą, że nie mają czasu. Każdy człowiek (nie licząc dnia urodzin i śmierci) ma go co dzień tyle samo.  Ważne tylko, co z nim robi, jakie decyzje podejmuje, na co go przeznacza. Czy na to, co rzeczywiście dla niego ważne, czy nie? "Nie mam czasu jest uproszczoną do granic możliwości odpowiedzią, albo myślą, która w wyjątkowo szerokim zakresie świadczy o naszych priorytetach w wielu różnych dziedzinach życia. Nie mam czasu to jeden z ważniejszych kluczy do duchowego świata wartości człowieka, ściśle związany z inną wartością, o której już była mowa, z uczciwością wobec samego siebie."*

Od jakiegoś czasu staram się żyć świadomie i zastanawiać się nad gradacją  potrzeb i hierarchizacją celów. Tu pomocna może się okazać historia Jak napełnić dzban? Bo czy w dniu śmierci będę sobie wyrzucać, że za mało czasu poświęciłam na oglądanie telewizji, że za mało pracowałam, dorobiłam się za małego domu i nie dość dobrego samochodu, czy może raczej, że za mało kochałam, byłam za mało użyteczna dla innych? Czas jest ograniczony, a skoro tak, to najpierw rzeczy / sprawy najważniejsze. Przecież na bezsensowne chwile zawsze będzie jeszcze czas. A jeśli nie... mała strata.

Moje (i zapewne nie tylko) myśli wyraził Gabriel García Márquez w "Stu latach samotności": Co mnie najbardziej martwi to cały ten czas, który straciliśmy. Ale czy jest sens rozmyślać nad utraconym czasem? Żałować i marzyć, co by było, gdyby udało mi się go cofnąć i przeżyć raz jeszcze te lata, tyle że tym razem inaczej, rozsądniej i mądrzej? Czy może jednak lepiej zrobić coś już dziś, by za pięć lat nie powtarzać tego samego?

Czas jest wszystkim, co mam, a pewnego dnia okaże się, że mam go mniej, niż sądziłam. Chciałabym bardzo, bym tego dnia mogła spojrzeć wstecz i nie żałować. Bo pomimo tego, że doświadczenie pokazuje, że widocznie jestem nieśmiertelna - przecież wkoło wszyscy umierają, ale ja jeszcze nigdy - to jednak jedna doba będzie kiedyś miała dla mnie mniej niż 24 godziny. Żyjemy i umieramy według czasu. Jedynie jego upływ jest pewny (no i podatki, ale to inna kwestia). Warto wykorzystać go na naszą korzyść, bo Czas robi swoje. A ty, człowieku? [Stanisław Jerzy Lec].



---
* Meszuge, "Przebudzenie. Droga do świadomego życia", Wyd. IPS, 2014, str. 81

11 komentarzy:

  1. Świetny wpis. Muszę przemyśleć. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że wiele przejęłaś od Meszugego... Warto było?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że zawsze warto czerpać z wiedzy i doświadczenia mądrych osób. Życie człowieka jest za krótkie, by dotknąć wszystkiego samemu, więc... korzystam z danych mi dobrodziejstw.

      Usuń
  3. Dobrze, że zmieniłaś temat! Nie wiedziałem, że w czymś tak nudnym jak 100 lat samotności, można znaleźć taką perełkę. Życzę zatem, by z tych przemyśleń wyszły działania, a te przyniosły oczekiwane skutki i może w następnym wpisie coś z praktyki zapodasz:)
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że zmieniłam temat? Ty wiedziałeś, że wcześniej post miał się nazywać po prostu "Czas"?! :-)

      Dzięki!

      Usuń
    2. No nie wiedziałem i jakoś muszę z tym żyć:) A co do ostatniego to serio - czekam na kolejny wpis, ten praktyczny.

      Usuń
  4. Bez względu na tytuł, artykuł co najmniej zajmujący. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki. Fajnie się czytało.To dobre dla tych co mówią "Daj czas czasowi" hm. ale do czasu!!!!!!!!!!!!!!!!
    Pozdrawiam
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń