piątek, 22 października 2021

Depresja różne ma oblicza

Depresja różne ma oblicza. Dość powiedzieć, że objawami może być senność lub bezsenność, brak apetytu lub obżarstwo, apatia lub pobudzenie, chudnięcie lub tycie. To tylko kilka, i to mniej groźnych dolegliwości. Ale nie o takich obliczach mam zamiar traktować. Nie chcę też pisać artykułu naukowego, czy przedstawiać obrazu klinicznego chorego. Nie mam do tego ani wiedzy ani kompetencji. Chcę pokazać na podstawie własnego przykładu, doświadczenia i obserwacji, rozbieżność między tym co jest, a tym co widać, gdyż depresja to na pewno nie chandra, smutek, czy gorsze samopoczucie jesienią. Szukając zdjęcia do tego wpisu, na hasło "oblicze depresji" zwróciło mi same smutne, zapłakane, ukryte w dłoniach twarze. I to jest dopiero smutne i straszne, bo tak bardzo nieprawdziwe. W związku z tym będzie fotka moja. W najtrudniejszym dla mnie czasie. I co? Widać? To tyle tytułem wstępu. Do meritum.

Jestem bardzo otwartą osobą. Na pewno bardziej niż przeciętnie. A w dobrostanie fizyczno - psychicznym, również niezwykle radosną, uśmiechniętą i żywiołową. Miewam ksywki takie jak "pani wiosna", czy też "nasze słoneczko", i to nie od rodziny, a na przykład od współpracowników lub klientów. Jeśli kogoś to interesuje, jest na tyle bliskim znajomym, że o moich epizodach depresyjnych wie, albo muszę go poinformować, bo na przykład nie mogę się zaangażować w jakiś projekt zawodowy, bez skrępowania mówię o swojej chorobie, o jej przebiegu, objawach, emocjach, uczuciach, stanach. Najczęściej słyszę - ale po tobie tego w ogóle nie widać. Owszem, sporo schudłaś, przez to wyglądasz inaczej, ale z zewnątrz wszystko wydaje się w porządku. Jakby twoje słowa nie były spójne z obrazkiem na zewnątrz. - Wówczas odpowiadam, że depresję, stany lękowe, napięcie emocjonalne rozpierające klatkę piersiową trudno dostrzec niewprawionemu oku. Szczególnie, że chory może ukrywać swój stan bardzo długo. Poza tym bywają dni lepsze i gorsze. Można się spiąć i na dupościsku, odchorowując to później, wytrzymać w towarzystwie nie dając nic po sobie poznać. Można się schować za uśmiechem, żartem, nawałem pracy, chwilową niedyspozycją. To wszystko sprawia, że depresję można ukryć, jak - cytując mojego ulubionego pisarza - łzy w deszczu. Oczywiście osoba naprawdę bliska, nie tylko z nazwy, powinna dostrzec zmianę zachowań, nawet sporo szybciej niż chory, ale ktoś z boku, zupełnie się nie domyśli. 

Nawrót mam od jakichś trzech miesięcy. Stany miałam i miewam okropne, obezwładniające i wysysające siły życiowe lub powodujące napięcie emocjonalne sięgające zenitu, moje życie zmieniło się o 180 stopni, a podejrzewam, że 80% ludzi wokół mnie, współpracowników, znajomych, sąsiadów, a nawet członków rodziny, nie domyśla się nawet, że cierpię na tak poważną chorobę. Z osoby leniwie rozkładającej się w każdej wolnej chwili na salonowej sofie, relaksującej lekturą książki, ulubionym serialem, filmem, z zapałem pastwiącą się w branżowych artykułach nad niedorzecznością przepisów podatkowych w Polsce, uwielbiającej być sam na sam z sobą, pochłaniającej słodycze, przekąski i inne "niezdrowe" jedzenie, przekształciłam się z musu i dnia na dzień w kobietę, którą drażni czytanie, niestety też często pisanie, która nie może usiedzieć na miejscu, bo ją spina i musi/chce/powinna (niepotrzebne skreślić) spacerować, uprawiać sport, być w ciągłym ruchu i towarzystwie, bo te odciągają natrętne myśli, która czasami nie jest w stanie normalnie pracować, która płacze na widok ulubionego jedzenia, bo nie jest w stanie wdusić w siebie kęsa, która nie poszła na premierę uwielbianego Jamesa Bonda, bo bała się hałasu i zamknięcia w sali kinowej, która nie pojechała na trzy zaplanowane weekendy w SPA, bo była w rozsypce, a sama podróż nie do wytrzymania, która dwa razy odwołała urodzinowy obiad w restauracji, bo nie była w stanie wysiedzieć przez godzinę i patrzeć bez płaczu i obrzydzenia na jedzących, dla której wyzwaniem jest jazda samochodem dłużej niż 15 minut, itp., itd. Mogłabym te moje zmiany wymieniać metrami składanych na klawiaturze liter, słów, zdań, zresztą trochę już pisałam o tym tu: http://pelagiam.blogspot.com/2015/09/depresja.html, ale nie w tym rzecz, by rozwijać się o własnych bolączkach. Ważna jest rozbieżność między wnętrzem osoby chorującej (na moim przykładzie), a powłoką zewnętrzną, która może pokazywać coś zupełnie innego. Bo to pierwszy krok do zrozumienia i umiejętnego traktowania, a także wskazówka do szukania pomocy zanim stanie się tragedia. Dokładnie pamiętam hulające po internecie zdjęcie uśmiechniętego Robina Williamsa po jego samobójczej śmierci z dopiskiem - depresja różne ma twarze.

Napisałam powyższy tekst, bo chciałabym (po raz kolejny!) przekuć moje cierpienie w coś dobrego, nadać mu sens, bo jakiś plan Pan Bóg musi w tym mieć. I może zacząć jakiś cykl wpisów o depresji? Pierwsze, co przychodzi mi na myśl to felieton o moich sposobach radzenia sobie z nią, albo "instrukcja obsługi" osoby chorej dla jej bliskich. Oczywiście wszystko subiektywnie i z mojego punktu widzenia oraz doświadczeń. A jak wyjdzie? Czas pokaże.

Tyle na dziś, Szanowny Czytelniku, zdrówka! :-)

19 komentarzy:

  1. Bardzo wartościowy tekst. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Oby się kiedyś, komuś przydał.

      Usuń
    2. Dobrze ,że jestem byłym alkoholikiem i wyzdrowiałem z beznadziejnej choroby ducha. Dziękuję Ci Boże.

      Usuń
  2. Dzięki twoim artykułom rozumiem znacznie więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro mi z powodu twojej choroby, ale takie treści pomagają innym. Pomagają zrozumieć, pogodzić się, uwierzyć, że z depresją można żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyć można, ale bywa cholernie trudno. Dlatego potrzeba psychoterapii i/lub farmakoterapii. Nie należy zwlekać.

      Usuń
  4. Do przemyślenia, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładne zdjęcie i modelka. Faktycznie nie widać depresji.

    OdpowiedzUsuń
  6. A tak widzi depresję pani Dykiel: https://www.telemagazyn.pl/artykuly/dzien-dobry-tvn-bozena-dykiel-nie-jest-juz-twarza-kampanii-twarze-depresji-nie-oceniam-akceptuje-surowe-konsekwencje-wywiadu-w-tvn-94752.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi przykro, bo niektórzy w to uwierzą. Już i tak za dużo ludzi myli obniżony nastrój z depresją. A teraz jeszcze to... :-(

      Usuń
  7. https://demotywatory.pl/5098566/Bozena-Dykiel-wyrazila-swoje-zdanie-odnosnie-pandemii-na-zywo Dom celebrytów wariatów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie na zdjęciu trudno dostrzec depresję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy jest szansa na zupełne wyleczenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie? Najpewniej się nie dowiem, gdyż po kilku nieudanych i bardzo bolesnych próbach odstawienia leków, nie będę próbować dalej. Z czasem postaram się zminimalizować dawkę do najmniejszej skutecznej i tak już zostawię.

      Usuń
  10. I jak tam u ciebie, jak nowy rok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za pytanie! Koniec 2021 i początek 2022 upływa pod znakiem Polskiego (nie)Ładu i kilku innych spraw. Jestem bardzo zapracowana. Czuję się zdecydowanie lepiej niż latem i jesienią. Jeszcze nie zupełnie swobodnie, ale powolutku do przodu. Myślałam nawet nad jakimś postem podsumowującym, ale... za szybko jest jeszcze dla mnie, by rozpamiętywać miniony rok i rozdrapywać nabyte rany. Oby 2022 był lepszy. I już. Dla Ciebie i dla mnie. :-)

      Usuń