Jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz. To najprostsze zaklęcie usprawiedliwiające na świecie. Najłatwiejsza z możliwych wymówek. Mam jakieś tam wady. W zasadzie, zgodnie z moim kodeksem moralnym, używanie ich nie uchodzi, więc wolałabym ich nie mieć, ale... kurcze... mam. A zmienić coś, zdyscyplinować się, by były mniej widoczne, kosztowałoby sporo, więc... trudno... niech już są; widocznie tak miało być. W końcu sam Bóg mi je dał więc, kto, jak kto, ale On chyba wie co robi. I bach! Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znika poczucie winy, niezadowolenie z siebie, dyskomfort. Szkoda tylko, że nie znika wywołane moimi wadami charakteru, a szeroko pojmowane, cierpienie innych. Ale cóż... jakaś ofiara musi być.
A może by tak... przestać ich używać, a dokładniej rzecz ujmując, przestać z nich korzystać (bo że z tego tytułu mam profity, to chyba jasne)? Albo choć pominąć w tym wszystkim Pana Boga. Będzie przynajmniej uczciwiej.
Doskonale to potrafię.
OdpowiedzUsuńUsprawiedliwiać się, czy nie korzystać z wad? :-)
UsuńUsprawiedliwiać się.
UsuńJa też... :-(
UsuńTenże Bóg dał nam też wolną wolę, a więc zdolność do wybierania między właściwym zachowaniem, a sk...syństwem. Jak na niealkoholiczkę masz bardzo wysoką samoświadomość. mało ludzi zdaje sobie sprawę, że swoich wad używa i to dla jakiegoś zysku, choć nie zawsze materialnego.
OdpowiedzUsuńŚwiadomość jednym, a dalsze ich używanie drugim. Ale fakt, lepiej wiedzieć.
UsuńTak, ofiara jakaś musi być - bylebym to nie była ja!
OdpowiedzUsuńMoże i Bóg nas stworzył, ale to nie on odpowiada za nasze zachowanie. Kradniemy, kłamiemy, zdradzamy, oszukujemy, zawodzimy itd. na własne konto.
OdpowiedzUsuń„A przecież Bóg niewinny jest. Dał nam wolną wolę i tyle. Ach Boże, żeby nie ci księża, to bym nie miał nic przeciw Kościołowi” – to z „Przyszedłem” Głowackiego.
OdpowiedzUsuńŚwietna lektura.
UsuńBrakuje mi już kolejnego wpisu. Coś się stało?
OdpowiedzUsuńMówisz (piszesz) i masz. :-) Akurat dziś opublikowałam jeden. Króciutki, ale jest. Strasznie dużo mam ostatnio na głowie. I nie, nie chodzi o włosy. ;-)
UsuńPostaram się nadrobić zaległości.
Serdeczności!