piątek, 11 września 2015

All That Jazz

Dzisiejszy świat to miejsce dla człowieka dość niebezpieczne. Nie mam tu na myśli wojen, terroryzmu, polityki, wszędobylskiej inwigilacji i całej tej... mafii sprawującej władzę (na których nota bene się nie znam, więc i wypowiadać nie zwykłam), choć dzisiejsza data - 11 września - niezmiennie kojarzyć mi się będzie z zamachami na WTC, ale tempo życia, które rośnie od czasu rewolucji przemysłowej. Przecież czas to pieniądz! Szybka kasa, szybkie jedzenie, szybki seks, szybkie odchudzanie, szybkie rozmowy, szybkie pożyczki. Tempo, bo nie można wypaść ze stawki, a przyspieszyć nie da się już więcej. Powszechna presja na rywalizację i autoprezentację, wyścig szczurów korporacyjnych - liczę się tylko ja, muszę być najlepszy - i to już od czasów szkolnych; dodatkowy angielski, hiszpański i chiński, judo, tenis i pływanie, lekcje śpiewu i gry na fortepianie. A to wszystko często kosztem zdrowia, rodziny, przyjaciół, relacji, więzi... miłości. Mam wrażenie, że to, co miało ludziom służyć, dziś zdecydowanie bardziej szkodzi. I jakoś przestaje dziwić, że nasze życie jest w proszku i jakością przypomina zupkę błyskawiczną.

Rośnie liczba cierpiących na zaburzenia psychiczne, depresje, napady lęku, bezsenność i uzależnienia. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że w Polsce mamy niemal dwa razy więcej samobójców, niż ofiar wypadków drogowych i zabójstw! Przyznam szczerze, że ta informacja mnie poraziła. Z czegoś to do cholery wynika. I zapewne nie z tego, że Polaków nie stać na samochody. To, co dziś dla mnie może być mało istotne, dla kogoś innego może oznaczać koniec świata. Egocentryczne postrzeganie ludzi uniemożliwia mi realną im pomoc. Inaczej przecież przeżywa niepowodzenia szkolne, czy zwykłą kartkówkę młody człowiek, a inaczej dorosły z perspektywy swojego życia i doświadczeń. Tylko później płacz, zgrzytanie zębów i pytanie pozostające bez odpowiedzi - dlaczego to się musiało tak skończyć? 

Jestem dość wrażliwą osobą. Mam też bardzo ograniczoną odporność na stres. Te cechy sprawiają, że niektóre sprawy emocjonują mnie za bardzo i jakby automatycznie, są poza mną i moją kontrolą. Przeprowadzka, lot samolotem, ślub, rozmowa kwalifikacyjna, nowa praca, rozwód, kłótnie, nieporozumienia, choroby bliskich, urazy i złośliwości kosztują mnie za każdym razem bardzo dużo. Zdarza się, że kilka dni dochodzę do równowagi. A przecież tak naprawdę to kwestie tak mało istotne w życiu, że szkoda sobie nimi nawet myśli zaprzątać. Już dawno za mną. Przeżyłam. Mam się dobrze. To, co dziś spędza mi sen z powiek za kilka lat będzie tylko wspomnieniem, epizodem, ułamkiem mojego świata, a co dopiero za lat kilkanaście, czy kilkadziesiąt?  Niektóre wydarzenia traktujemy w kategoriach tragedii, bądź sukcesu, ale tak naprawdę kto zna całe spektrum czasu? Kto wie, co przyniesie jutro i jak wydarzenia z dziś ukształtują moją przyszłość? Cały ten zgiełk, hałas, pośpiech, harmider i ruch panujący dookoła mnie sprawia, że niektóre moje reakcje zdecydowanie przekraczają ważność albo znaczenie ich przyczyny. 


Jaki jest na to sposób? Zmienić perspektywę, przesunąć horyzont, spojrzeć szerzej i dalej. Przecież nijak się to ma do wieczności. Sprawy, zdarzenia, ludzie... wszystko to tylko proch i pył - choć dziś wydają się ważne i absorbujące. 

Milczenie świata - to rzeczywistość. Nasz hałas, nasze interesy, nasze zamiary i wszystkie pełne pretensji opowiadania o naszym zgiełku, naszych interesach i zamiarach - to iluzje. [Thomas Merton - Nikt nie jest samotną wyspą].

10 komentarzy:

  1. Co masz do błyskawicznych zupek?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy samemu da się zmienić własną perspektywę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Da się, choć to trudne. Przynajmniej dla mnie. To, że o czymś piszę, niestety nie oznacza, iż zawsze potrafię stosować w życiu. Czasami muszę przywrócić się do pionu. Rzeczywistość jest jedna. Ona nie ulega zmianie. Zmienia się tylko, lub zmienić może, moje jej postrzeganie. Wystarczy tylko... przesunąć horyzont trochę dalej. Nie skupiać się nad tym, jak bardzo źle jest mi dziś, ale nad tym, jakie to ma znaczenie w całym moim życiu.

      Swojego czasu duże wrażenie wywarła na mnie książka Martyny Wojciechowskiej "Przesunąć horyzont". Opowiada w wielkim skrócie, jak w półtora roku ta niesamowicie dzielna kobieta ze szpitalnego łóżka ze złamanym kręgosłupem znalazła się (dzięki własnej determinacji!) na najwyższej górze świata. Akurat dziś trafiłam na wywiad z nią - bardzo inspirujący - http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,18798226.html

      Usuń
  3. Czy to znaczy: chcieć to móc? Trochę magicznie mi to brzmi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy czego chcieć. Bo nierealistyczne oczekiwania rodzą zawody, rozczarowania, urazy i żal.

      Z całą pewnością (choć ja tej sztuki nie opanowałam jeszcze do końca) w życiu można wybierać znacznie częściej, niż nam się zdaje.

      Usuń
  4. Poniedziałek - ja. Wtorek - ja. Środa - ja. Czwartek, piątek... - ja. Ależ to nudne i męczące!


    (za Gombrowiczem)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lektura mojego bloga przywodzi na myśl skojarzenia z "Dziennikiem" Gombrowicza, to pozostaje mi się ukłonić w pas i podziękować, bo sama nigdy bym na to nie wpadła.

      Usuń
  5. A co znaczy tytuł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawiązuje do musicalu o tytule "All That Jazz" z 1979, który w Polsce został przetłumaczony na "Cały ten zgiełk". I jakoś tak... skojarzył mi się z zawartością posta.

      Mam zmienić? :-)

      Usuń