piątek, 14 kwietnia 2017

Varia: sen

Zaglądam do drewnianego, dziecięcego łóżeczka z białymi szczebelkami, w którym słodziutko śpi rozkoszny brzdąc. Bezbronny, ale nie już taki całkiem malutki. Około dwunastomiesięczny i prawie zupełnie mi obcy. W głowie pojawia się myśl: wcale go nie znam, nie pamiętam kiedy tak urósł. Niepewnie pochylam się nad nim, a on otwiera oczy i uroczo uśmiecha do mnie. Gdzieś obok pojawia się moja rodzina, mój były mąż. Jesteśmy w dużym, ciepłym domu, ale wszystko jest dla mnie jakieś dziwnie obce. Odwracam się do męża, i słysząc własny głos, nieśmiało pytam - on mnie w ogóle poznaje? - Ten tylko uśmiecha się i spokojnie spogląda na dziecko. A ono wydaje z siebie najcudowniejszy dźwięk na świecie: mama. Głęboko poruszona biorę go w ramiona, a przez głowę przebiega tysiąc myśli: gdzie byłam tyle czasu? Co i dlaczego było ważniejsze? Już nigdy nie będzie! I nagle, gdzieś w środku, przeszywa mnie ból, bo uzmysławiam sobie, że przecież ja już nie kocham męża. Nie chcę z nim być, z nim żyć, tworzyć rodziny. Że jest już ktoś inny. Tylko ten chłopiec... nie mogę go znowu zostawić. Jest... mój, a ja za niego odpowiedzialna.

Morpheus and Iris
***
Ostry dźwięk budzika wyrwał mnie z objęć Morfeusza. To był tylko sen. Sen, choć wydawał się bardzo realny. Na szczęście. Bo poczułam ulgę, że nie muszę i nigdy nie musiałam dokonywać tak trudnych wyborów.

2 komentarze:

  1. Często ci się śnią takie koszmary?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie! :-) Ale ten był wyjątkowo realny. Ja naprawdę we śnie to wszystko czułam bardzo dokładnie. Brrr.

      Usuń