poniedziałek, 28 marca 2016

Wyidealizowany obraz

Podobno dzieci dzielą się na nieznośne i własne. Znam to tylko... jakby jednostronnie, gdyż dzieci nie posiadam, a rodziców tak, jednak wydaje mi się, że może być w tym sporo sensu. Jak często zdarza się bowiem, że rodzice usprawiedliwiają zachowanie swoich dzieci, że one nigdy by czegoś tam same nie wykombinowały, że z całą pewnością zostały do tego namówione, zmuszone, bądź zmanipulowane przez kolegów, rówieśników, starszych, cwańszych, czarownicę i złego smoka? Bo przecież nie one! Nie! One są takie cudowne! I dobre! I grzeczne! I kochane! I...  Tworzą w swoich głowach wyidealizowany obraz małego brzdąca, przedszkolaka, gimnazjalisty, nastolatka, młodego dorosłego, aż w końcu dojrzałego człowieka. Często później (jeśli nie zawsze) przychodzi jednak moment rozczarowania, bo nierealistyczne oczekiwania rodzą te właśnie. A także urazy, zawody, żal, smutek, złość... Ale czy to tylko... przypadłość rodziców? Czy takiego obrazka nie tworzy każdy człowiek w stosunku do osób mu bliskich? Do męża, żony, przyjaciół, rodziny, autorytetów, do siebie?
 
Czas jakiś temu, jak całe moje dotychczasowe życie, a także plany i marzenia związane z przyszłością, posypały się w proch i pył, jak opadł kurz po bitwie, jak nie było już o co walczyć, na nowo musiałam ułożyć sobie świat moich wartości, na nowo zdefiniować siebie. Był to proces żmudny i bolesny, ale w końcu udało mi się (a przynajmniej tak myślałam) określić, co jest rzeczywiście dla mnie ważne, co jest wewnętrznie zgodne ze mną, w co wierzę, czemu jestem w stanie się podporządkować. W ten sposób powstał w mojej głowie... dość wyidealizowany obraz mnie samej. Takiej, jaką chciałabym być, takiej do której stania się aspirowałam - nieskazitelnej, prawej, uczciwej, pokornej, uczynnej, wdzięcznej, kochającej bliźniego, niewinnej...
 
Okazało się jednak, że rację miała Wisława Szymborska pisząc, "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono", bo dopiero realne okoliczności zweryfikowały mnie samą, a nowego sensu nabrało hasło "łatwo jest nie pić, kiedy się nie chce pić", gdyż bezproblemowo jest postępować zgodnie z systemem własnych wartości (nawet jeśli jest on wyidealizowany), gdy w moim życiu nie pojawiają się okoliczności, które w pewien sposób to uniemożliwiają, bądź w najlepszym wypadku komplikują, trudniej, gdy z takimi przychodzi mi się zmierzyć... Okazało się, że"człowiekiem jestem i nic, co ludzkie nie jest mi obce", a do doskonałości brakuje mi jeszcze sporo.
 

5 komentarzy:

  1. Pewnego razu złapaliśmy sklepowego złodzieja – miał jakieś 12-14 lat. Kazaliśmy mu zadzwonić po rodziców i nawet dość szybko przyszła matka. Początkowo grzeczna i przepraszająca, później, gdy okazało się, że nie upieramy się przy wzywaniu policji, coraz bardziej napastliwa. Skończyło się jej krzykiem: „Niech pan nie robi z niego złodzieja!”. Prostego stwierdzenia, że syn sam zrobił z siebie złodzieja, kradnąc w sklepie, już nie potrafiła ani usłyszeć, ani zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo łatwiej powiedzieć, że bliski mi ktoś coś "skubnął", niż ukradł. Dużo trudniej przyznać, że moje własne pacholę całkiem świadomie zrobiło coś moralnie nagannego, niż że zostało do tego namówione...

      Usuń
  2. Znam też takich rodziców (sama taka byłam), którzy chętniej uwierzyli czy stanęli po stronie nauczyciela niż po stronie własnemu dziecka. Łatwiej i wygodniej mi było uwierzyć dorosłemu niż dzieciakowi. Postawienie się nauczycielowi wymagało odwagi a tej mi brakowało. Z dzieckiem nie musiałam się liczyć. Uważam, że jak we wszystkim najlepsza jest równowaga a z tą jest najtrudniej.
    to byłam ja
    Wala57

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje, prezes naszego klubu!
      To mówiłam ja - Pelagia. ;-)

      Masz rację. Balans jest we wszystkim wskazany.
      Pozdrowienia! :-)

      Usuń
  3. Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono, racja,dlatego trzeba byc rodzicem i jeszcze miec szczescie miec np dziecko z adhd, jezeli chodzi o milosc i wiez z dzieckiem jest o wiele silniejsza niz z mezem,i czasami zdrowy rozsadek idzie w cholere i zwycieza slepa milosc,ostatnio jakos powstrzymuje sie od oceniania,probuje zrozumiec ,to ja ewamewa

    OdpowiedzUsuń