Dawno mnie tu nie było. Nie tylko piśmiennie, ale również czytelniczo (tak, czasami czytam moje wpisy, by sprawdzić, czy gdzieś nie zaszły zmiany). Gdybym miała zrobić coś, co się w języku angielskim ładnie nazywa - catch up (bo "nadrobić zaległości" nie brzmi już tak chwytliwie, co?), nie sposób byłoby to zrobić w jednym poście. Jak bowiem odnieść się do wszystkiego, co się prze te prawie dwa lata u mnie działo? A działo się dużo! Od podróży różnych, przez odejście ukochanego psa, po medal 10 km biegu OCR Formoza Challenge włącznie. Może niektóre z wydarzeń znajdą tu swoje odbicie wkrótce.
Prawie dwa miesiące temu skończył się mój kilkuletni związek. Bolało bardzo, boli nadal. Więc dlaczego piszę właśnie dziś? Bo kilka miesięcy temu, jak zaczęło się poważnie sypać, a właściwie, jak moja cierpliwość dobiegała końca, zaczęłam wylewać emocje do starego kołobrulionu, o którym był mój ostatni tu wpis (klik). I dotarło do mnie wówczas, że od blisko 10 lat bazgrzę w tym swoistym pamiętniku o facetach, to jest w moim przypadku zakutych łbach rycerskiego fachu (określenie zapożyczone od znajomego), których sobie z jakiegoś powodu wybieram, i dla których z jakichś powodów godzę się na różne niepasujące mi mniej bądź bardziej układy wierząc, że to co mówią, się ziści. Pomyślałam sobie wówczas, że 10 rocznica jego powstania będzie datą graniczną. Że jeżeli nic się nie zmieni, ja nie mogę już tak dłużej. Stało się, dziś jest 30 września 2023 roku, pierwszy wpis miał miejsce równo 10 lat temu - 30 września 2013 roku, a historia zatoczyła koło.
Tęskniliście? Ja trochę tak.