Podobno dzieci dzielą się na nieznośne i własne. Znam to tylko... jakby jednostronnie, gdyż dzieci nie posiadam, a rodziców tak, jednak wydaje mi się, że może być w tym sporo sensu. Jak często zdarza się bowiem, że rodzice usprawiedliwiają zachowanie swoich dzieci, że one nigdy by czegoś tam same nie wykombinowały, że z całą pewnością zostały do tego namówione, zmuszone, bądź zmanipulowane przez kolegów, rówieśników, starszych, cwańszych, czarownicę i złego smoka? Bo przecież nie one! Nie! One są takie cudowne! I dobre! I grzeczne! I kochane! I... Tworzą w swoich głowach wyidealizowany obraz małego brzdąca, przedszkolaka, gimnazjalisty, nastolatka, młodego dorosłego, aż w końcu dojrzałego człowieka. Często później (jeśli nie zawsze) przychodzi jednak moment rozczarowania, bo nierealistyczne oczekiwania rodzą te właśnie. A także urazy, zawody, żal, smutek, złość... Ale czy to tylko... przypadłość rodziców? Czy takiego obrazka nie tworzy każdy człowiek w stosunku do osób mu bliskich? Do męża, żony, przyjaciół, rodziny, autorytetów, do siebie?
Czas jakiś temu, jak całe moje dotychczasowe życie, a także plany i marzenia związane z przyszłością, posypały się w proch i pył, jak opadł kurz po bitwie, jak nie było już o co walczyć, na nowo musiałam ułożyć sobie świat moich wartości, na nowo zdefiniować siebie. Był to proces żmudny i bolesny, ale w końcu udało mi się (a przynajmniej tak myślałam) określić, co jest rzeczywiście dla mnie ważne, co jest wewnętrznie zgodne ze mną, w co wierzę, czemu jestem w stanie się podporządkować. W ten sposób powstał w mojej głowie... dość wyidealizowany obraz mnie samej. Takiej, jaką chciałabym być, takiej do której stania się aspirowałam - nieskazitelnej, prawej, uczciwej, pokornej, uczynnej, wdzięcznej, kochającej bliźniego, niewinnej...
Okazało się jednak, że rację miała Wisława Szymborska pisząc, "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono", bo dopiero realne okoliczności zweryfikowały mnie samą, a nowego sensu nabrało hasło "łatwo jest nie pić, kiedy się nie chce pić", gdyż bezproblemowo jest postępować zgodnie z systemem własnych wartości (nawet jeśli jest on wyidealizowany), gdy w moim życiu nie pojawiają się okoliczności, które w pewien sposób to uniemożliwiają, bądź w najlepszym wypadku komplikują, trudniej, gdy z takimi przychodzi mi się zmierzyć... Okazało się, że"człowiekiem jestem i nic, co ludzkie nie jest mi obce", a do doskonałości brakuje mi jeszcze sporo.