Człowiek uzależniony
jest wprost mistrzem manipulacji. Organizuje swoje życie w taki sposób, by ktoś realizował jego
(i najlepiej za niego) wszystkie potrzeby. Ja zaprzestałam, więc moje role zaczęli wypełniać rodzice męża, a
moi teściowe. Poziom świadomości społecznej na temat choroby alkoholowej jest prawie żaden, więc i oni zupełnie nie wiedzieli, czym tak naprawdę jest alkoholizm. A ponieważ konieczność zdrowienia całej rodziny alkoholowej jest paląca (co sygnalizowałam już w tekście pod tytułem Mission impossible, czyli zaprzestać "pomagania"), dla dobra męża próbowałam z nimi rozmawiać, wyjaśniać, przynosiłam różne teksty, delikatnie
naświetlałam problem. Nic nie przynosiło rezultatów, natomiast po złożeniu przeze mnie pozwu
rozwodowego teściowie zaprzestali się do mnie odzywać. W ogóle. Zbliżał się Dzień Matki i Ojca. Formalnie rodziną byliśmy, więc postanowiłam sprawić im prezent. Napisałam
do nich list. Oto jego fragment:
26.05.2014
Mamo, Tato!
Jest mi
niezmiernie przykro w związku z tym, co się przez ostatni rok wydarzyło. Jest
mi niezmiernie przykro, że w ten sposób komunikuję się z Wami, ale inaczej
teraz nie potrafię. Po pierwsze byłoby to przeżycie bardzo bolesne, a po drugie
słowo pisane jest na dłużej. Niektóre rzeczy bardzo trudno powiedzieć w twarz,
a niektóre trudno zrozumieć, gdy w człowieku aż się gotuje. List przeczytać
można kilka razy; „na zimno” do niego wrócić i postarać się zrozumieć
prawdziwe intencje nadawcy.
Długo się
zastanawiałam, co mogłabym Wam z okazji Dnia Matki i Ojca sprezentować. Kwiaty
i czekoladki byłyby w tej sytuacji wymuszone i banalne. Pomyślałam więc, że
największym darem, jaki mogę spróbować Wam dać, a Wy sami zdecydujecie, co z
nim zrobić, jest wiedza. Wiedza, która być może pozwoli Wam lepiej zrozumieć
Wasze pierworodne, choć już teraz całkiem dorosłe dziecko.
Alkoholizm nie
jest niczyją winą - ani jego, ani moją, ani Waszą. Niczyją. Nie wynika z braku silnej
woli. Nie wynika z grzeszności, ani czegoś podobnego. To ciężka, dożywotnia
choroba, która nieleczona prowadzi nieuchronnie do śmierci. Alkoholikowi nie wystarczy
się po prostu zaprzeć, by nie pić, bo tak naprawdę jego problemem nie jest alkohol.
On z jakiegoś powodu zaczął to robić... Choroba alkoholowa charakteryzuje się
przede wszystkim mechanizmem iluzji i zaprzeczeń. Stąd to jego życzeniowe i
marzeniowe pojmowanie świata, jego kłamstwa i oszustwa, bo on tak naprawdę w
nie wierzy. Nie ma na tyle siły, by tych obietnic dotrzymać.
Nie wiem, czy on jest alkoholikiem, ale może o
tym świadczyć jego zachowanie przez miniony rok. Pomimo tego, co tracił, nie
umiał przestać pić. Wpierw napił się pomimo leków od psychiatry, których
interakcja z alkoholem mogła go zabić, później zrobił to samo po wszyciu esperalu.
Nie pomogły prośby, groźby, płacz, wymuszone obietnice. NIC. Nie pomógł nawet
złożony pozew rozwodowy... a miałam nadzieję, że tak się stanie. Miałam
świadomość, że dla mnie nie przestanie pić, ale miałam też nadzieję, że tak bardzo
będzie chciał mieć we mnie żonę, że coś z tym zrobi... Niestety, tak też się
nie stało...
Gdyby miłość potrafiła uzdrawiać, mój mąż, a Wasz syn byłby już
zdrów.
Na drzwiach największego ośrodka odwykowego w USA jest napis
kierowany raczej do osób bliskich odprowadzających tam alkoholika: „Nie przez
ciebie pije, nie dla ciebie przestanie”. Jest to zabieg celowy, gdyż bardzo
często bliscy alkoholika chcąc mu pomóc w jak najlepszej wierze, biorąc odpowiedzialność za jego picie na siebie, pogłębiają jego
chorobę. Utrzymywanie dorosłego człowieka, sprzątanie po nim, usprawiedliwianie go przed otoczeniem i ukrywanie jego choroby, jest właśnie
braniem odpowiedzialności za niego na siebie. To tylko pogłębia jego chorobę, opóźniając
czas, w którym mógłby być gotów coś ze swoim zdrowiem zrobić. Jedynym sposobem
pomocy alkoholikowi jest niepomaganie mu. Stąd określenie, że każdy musi
dotknąć swojego dna, by chcieć coś ze swoją chorobą zrobić. Uniemożliwianie mu
tego upadku pogłębia chorobę, a każdy łyk wypitego alkoholu niszczy
bezpowrotnie komórki mózgowe.
Jeśli mielibyście do wyboru dwie opcje: nie pozwolić, żeby
Wasze dziecko umarło z powodu alkoholizmu, kosztem opinii otoczenia i
zastosować się do powyższych rad, albo za cenę życia tegoż dziecka obronić
Wasze i powszechne przekonanie, że jesteście dobrymi rodzicami i pozwolić mu na
to, na co dotychczas, wybralibyście pierwsze, czy drugie rozwiązanie?
Wolelibyście go widzieć w trumnie, niż naruszyć swój wizerunek dobrych ludzi? On
się sam nie zmieni. Choroba będzie postępowała... Może warto zatem zmienić
zasady gry? Może warto zmienić coś w swoim zachowaniu, by go zmusić do zmiany jego?
(...)
List niestety nie przyniósł żadnych rezultatów. Zasady gry* zostały zachowane.
Nie mnie oceniać, osądzać, czy wręcz potępiać postępowanie
moich teściów. Pewnie jest w nich sporo lęku i obaw związanych z losem własnego
syna, gdyby go wyrzucili z domu. Czy by sobie poradził? Jak i gdzie skończył?
Tylko nie wiem, czy martwią się o niego, czy o opinię otoczenia. Nie wiem, na
ile twierdzą i uważają, że „pomagają”, że mają czyste sumienie i ręce li tylko
pod przykrywką obłudy i zakłamania, a na ile te zachowania są szczere. Ja pomagałam
mężowi… w piciu. Potrafię się do tego przyznać, lecz nie robiłam tego
świadomie. Jak tylko się dowiedziałam,
że to mu nie służy, a wręcz szkodzi, zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by mu
rzeczywiście pomóc (przy okazji sobie, ale to zupełnie inna historia), a oni?
Jak na razie pożądanych efektów brak. Najsmutniejsze jest jednak to, że takich
rodziców są w Polsce tysiące, jak nie dziesiątki tysięcy...
* Zasady gry pt. Alkoholik (Wikipedia o grze Alkoholik) świetnie przedstawił Eric Berne
w książce na temat analizy transakcyjnej „W co grają ludzie".
Smutne ale prawdziwe. Nic więcej nie mogłaś zrobić.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis!!
OdpowiedzUsuńTu moim zdaniem nie chodzi o świadomość społeczną tego czym jest sam alkoholizm. Nasze społeczeństwo jest zwyczajnie zacofane, nieświadome, zabobonne. Eksperyment myślowy: ilu Polaków byłoby w stanie przeczytać ze zrozumieniem wspomnianą przez Ciebie książkę Berne'a a następnie siąść, zebrać się (np raz w tyg) w grupie i powiedzmy przez rok pracować na tym. Demaskować uczciwie swoje gry i inne mechanizmy. Demaskować wspólnie ze współuczestnikami gry, które rozgrywają się na spotkaniach. No ile? :) W procentach będzie ten wynik? A może w promillach... smutne to. :(
Książka Berne'a jest dość trudna w odbiorze, ale warta poświęcenia czasu, gdyż na wiele spraw rzuca nowe światło.
UsuńDziękuję. :-)