"Gdybyś była moją córką, powiedziałabym... odejdź." Takie zdanie usłyszałam mniej więcej po pół roku od rozpoczęcia terapii, gdy usiłowałam zmienić zasady gry w moim małżeństwie, a mąż co rusz wykręcał mi jakiś numer. Ależ to mnie zabolało. Ja nie chciałam tego usłyszeć. Szczególnie z ust koleżanki, która zawsze potrafiła mnie podtrzymać na duchu, zawsze potrafiła znaleźć usprawiedliwienie jego wybryków i dać mi to, czego oczekiwałam, czyli usprawiedliwienie kolejnej szansy. To zdanie było takie... ostateczne. A ze sprawami ostatecznymi mam problem do dziś dzień. Wówczas nie zastosowałam się do tej rady. Nie umiałam. Nie chciałam. Żyłam w krainie iluzji i nadziei. I żeby było jasne, uważam, że w nadziei nie ma niczego złego - jeśli tylko nie prowadzi do nierealistycznych oczekiwań, bo te z kolei rodzą tylko rozczarowanie, urazy i żal. Można ją mieć - podobno zresztą umiera ostatnia - ale nie można nią żyć.
Osoby współuzależnione cechuje (między innymi) tak zwane magiczne myślenie, czyli sprzeczne z doświadczeniem i zdrowym rozsądkiem przekonanie, że ich miłość, walory, czy poświęcenie jakimś cudem uzdrowią partnera z alkoholizmu i spowodują, że stanie się porządnym, odpowiedzialnym człowiekiem. Magiczne myślenie przejawia się w wielokrotnie ponawianych nieskutecznych próbach kontrolowania alkoholika - prośbach, groźbach, straszeniu konsekwencjami, które nie będą wyegzekwowane, szantażowaniu, wymuszaniu obietnic... To złudna i niczym niepoparta wiara, że tym razem z pewnością się uda, tym razem będzie inaczej, w końcu zwycięsko! Każdy przecież zasługuje na drugą szansę, niektórzy nawet na trzecią, ale nad pięćdziesiątą ósmą warto byłoby się już zastanowić. Współuzależnione tego nie robią.
Sama, osobiście, przez bardzo długi okres czasu miałam w sobie nieadekwatne poczucie mocy. Wydawało mi się, że jestem w stanie sprawić, że mąż przestanie pić, że to zależy ode mnie i moich poczynań. Roiłam sobie, że on ma większe szanse na wyzwolenie z choroby alkoholowej i w ogóle nie wpadło mi do głowy, że w tym wszystkim nie chodzi o niego! Bo on miał takie same szanse, jak każdy inny uzależniony. Chodziło o mnie! To moja ślepa miłość nie pozwalała mi dostrzec, że skoro on nic konstruktywnego ze swoją chorobą nie robi, to muszę uciekać, by nie spie... sobie reszty swojego życia. Jeśli pragnę spokoju, bezpieczeństwa, wolności, miłości, wsparcia, partnera odpowiedzialnego, takiego na którym można polegać, to... odpowiedź jest jedna. Czynny alkoholik to egoista i egocentryk.
Współuzależnienie rodzi się w wyniku domowej patologii. Partner nie musi być alkoholikiem, wystarczy, że za takiego go uważam, a pomimo to w tym trwam. Dopiero po długiej i żmudnej pracy nad sobą doszłam do wniosku, że nie miałam męża, tylko małego rozkapryszonego chłopca, którego niańczyłam, chroniłam, opiekowałam się i utrzymywałam. Z uporem wartym lepszej sprawy starałam się go zmienić, przyciąć na miarę swoich oczekiwań, a ślepa miłość i strach przed nowym, innym, nieznanym służyły jako argumenty, by w tym trwać.
Dopiero wówczas przyszło egzystencjalne pytanie: Jak mogłam być taką idiotką?! Dlaczego tego wszystkiego nie widziałam wcześniej?! Magiczne myślenie... hm... czyżby Harry Potter zbyt wiele razy przeczytany rzucił mi się na mózg?!
Ja absolutnie nie twierdzę, że tak należy postąpić. Takie decyzje podejmuje się indywidualnie, po głębokim namyśle, rozważeniu za i przeciw. To, co tu piszę jest wynikiem moich doświadczeń i moich przemyśleń. Każda sytuacja jest inna, zatem i każda decyzja wymaga osobnej analizy. Jedno wiem z pewnością. Jeśli w rodzinie pojawia się przemoc fizyczna i psychiczna, jeżeli alkoholik przepija cały budżet, wszystkich terroryzuje, jeśli z uporem maniaka trwa we własnym alkoholowym świecie, nie trzeźwieje, to z pewnością należy uciekać, szczególnie, jeśli w tym wszystkim są dzieci. Alkohol wyzwala w człowieku pewne instynkty, ale nie powoduje, że z potulnego misia wychodzi bestia... Natomiast jeśli partnerka alkoholika ma w sobie radość życia, potrafi troszczyć się o siebie będąc z boku, a nie u boku czynnego alkoholika, ma własne zainteresowania i pasje to i owszem - można zostać i wieść naprawdę satysfakcjonujące życie. Ja nie potrafiłam, ale znam takie osoby.
Wszystko sprowadza się do tego, że nie ma ani łatwej, ani jedynej odpowiedzi na to pytanie. Bo tak naprawdę jest ono źle postawione. Nie rzecz w tym, czy od alkoholika trzeba odejść, a w tym, czego się oczekuje od życia, od partnera, od związku. Szczera odpowiedź na to pytanie, będzie wskazówką do decyzji... ostatecznej.
Bardzo dobry tekst, wyjątkowo wartościowy blog.
OdpowiedzUsuńCzerwienię się na takie komplementy, jak pomidor w sierpniu... ;-)
UsuńDziękuję!
Ja w końcu wnioslam pozew o rozwod z orzeczeniem o winie nie poddam sie pomogla mi terapia dla osob współuzależnienia tam duzo zrozumialam jak mąż mną manipulowal i zniewolił bylam strasznie zastraszona o malo nie zwariowałam przeszlam dlugą droge i syn 12 lat mowil mama odejdz babci juz nie ma jego matka robila wszystko abym byla z jej synem alkoholikiem jedno wielkie patologiczne myślenie. Tekst jest bardzo dobrze napisany cala prawda.
UsuńDzięki!
UsuńTak, zgadzam się. Na prawdę dobry tekst. Blog do którego wracam, bo dodaje mi sił, pomaga zrozumiec. Zbieram się do odejścia po wielu, wielu latach. Jest mi ciężko
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. :-) I... samych dobrych wyborów życzę.
UsuńBrawo,dziękuję 60 raz nie wróciłam to tylko mój partner a nie mąż może było mi łatwiej a może nie ( litości człowiek). Jak ja się cieszę że trafiłam na Twój blog uśmiecham się jego czytając. Życzę wszystkiego dobrego Tobie a sobie prawdziwej miłości 😀
OdpowiedzUsuńI ja uśmiecham się do Ciebie. :-)
UsuńSerdeczności!
ale warto pamietac że bardzo często jest tak że uzaleznione kobiety są ofiarami przemocy domowej. Wspołuzaleznienie wyraża sie w przemocy. Co więcej, coraz częściej jest definiowane nie jako skutek bliskiej relacji z osoba uzalezniona ale jako osobne...właśnie, osobne zaburzenie osobowości powodujące że osoby tak zaburzone wiaża sie z osobami podatnymi na uzaleznienie a więc i na przemoc.
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem. Co oznacza, że współuzależnienie wyraża się w przemocy?
UsuńOfiarami przemocy są zazwyczaj kobiety. Nie wiem, czy bardziej uzależnione, czy współuzależnione. Powołujesz się na jakieś konkretne i wiarygodne informacje?
http://www.niebieskalinia.pl/pismo/wydania/dostepne-artykuly/4270-kolo-przemocy-ulgi-i-cierpienia
OdpowiedzUsuńZauważ, że autorka pisze o uzależnionych pacjentkach (nie pacjentach), które doświadczają przemocy w rodzinie. Czyli dokładnie, jak napisałam wyżej. Kobiety - generalnie - są ofiarami przemocy. Nie tylko uzależnione, albo współuzależnione.
Usuńoczywiśćie-ale mówimy o kobietach uzaleznionych które sa ofiarami wspołuzaleznionych mężczyzn. Dlaczego - m,in dlatego ze wspołuzaleznienie wyraża sie w przemocy. Zabieranie pieniedzy, wylewanie alkoholu, sledzenie, kontrolowanie itd- to tez przemoc.
OdpowiedzUsuńJestem w stanie zgodzić się, że obie postawy - uzależnienie i współuzależnienie - są patologiczne. Bardzo często zarówno ofiarą, jak i sprawcą są obie strony.
Usuńnie wiem czy sa jakies statystyki- ale z istoty rzeczu uzalezniona koboeta zawsze bedzie słabsza - psychicznie, fizycznie, emocjonalnie, ekonomicznie od wspołuzaleznionego meżczyzny - więc raczej to ona bedzie ofiarą.
OdpowiedzUsuńSkąd taki wniosek?
Usuńto kompletna bzdura, są kobiety od których to facet jest uzależniony i chleje..
Usuń"Natomiast jeśli partnerka alkoholika ma w sobie radość życia, potrafi troszczyć się o siebie będąc z boku, a nie u boku czynnego alkoholika, ma własne zainteresowania i pasje to i owszem - można zostać i wieść naprawdę satysfakcjonujące życie" - no można tylko po co w tej sytuacji trwać w związku z alholikiem? Jaki cel, co z tego ma wynikać.?
OdpowiedzUsuńLudzie dobierają się w pary z różnych powodów. To, że ja sobie czegoś nie wyobrażam, nie oznacza wcale, iż inni mają tak samo. Czasami ludzi wiążą dzieci, czasami majątek, czasami przysięga małżeńska, w którą bardzo wierzą, czasami nie wyobrażają sobie życia w pojedynkę, czasami alkoholik przynosi większość pieniędzy do domowego budżetu, czasami się po prostu lubią. Motywy bywają naprawdę różne. Ja bym oszalała - dosłownie - bo mam inne oczekiwania, pragnienia i potrzeby. Ale to, że jak mam tak właśnie, nie oznacza, iż wszyscy.
UsuńTo naprawde trudne.wlasnie stoje przed takim dylematem bo mam wszystkiego co raz bardziej dosc.Nie wiem co lepsze zostac czy odejsc a on jest jak kameleon.Jestem mu potrzebna jako sluzaca i na dobry orazek na zewnatrz,a reszta???
OdpowiedzUsuńSpróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, co Ci ten związek daje? Dlaczego rozważasz pozostanie przy partnerze? Może to będzie stanowiło jakąś wskazówkę.
UsuńPozdrawiam i samych dobrych wyborów życzę! :-)
Bardzo dziękuje za ten tekst, dziś był mi szczególnie potrzebny.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę. :-)
UsuńPowodzenia!
Piątkowy wieczór, on śpi, siedzę sama, nie wiem jak długo wytrwam, nie chcę tak żyć, jeszcze mam nadziei iskierkę...ale czy to ma sens? a może powinnam uciekać, ślubu nie mamy a ja z pogodnej osoby staję się strzępkiem nerwów
OdpowiedzUsuńnie mam z kim o tym pogadać,bo mi wstyd, że związałam się z alkocholikiem
Mam to samo. Pogrążam się coraz bardziej, gdy się poznaliśmy był taki idealny. Później okazał się alkoholikiem. Pijacym ciągiem po dwa tygodnie. Nie je, nie pracuje tylko pije. Nie myje się, śmierdzi w całym domu. Okropnosc. Z dnia na dzień wzmaga się agresja. Później tydzień dochodzi do siebie i zaczyna się gonitwa, chęć nadrobienia wszystkiego w kilka dni. Cholerny egoista. Coraz częściej widzę ile dla niego znacze - nic. Patrzy tylko w swoją dupe aby jemu było dobrze. Jesteśmy razem trzy lata i nic się nie zmienia i nie zmieni. POCZATKOWO MU WIERZYLAM, PLAKALAM RAZEM Z NIM, NA,, JEGO,, LOSEM. A POWINNAM PLAKAC NAAD SWOIM. Odpadam. On się nie chce zmienić. A ja chcę żyć wesoło i cieszyć się dtobnostkami życia, a nie ciągle się bac
UsuńSuper, że podjęłaś decyzję. Jaki masz na to plan?
UsuńZawsze wydawało mi się, że mam kontrolę nad swoim dorosłym życiem. Mój ojciec był alkoholikiem, stąd wiedziałam, że mój mąż/partner nie może pić...Jestem już dojrzałą kobietą, mam dorosłe dzieci, dobrą pracę, rozwód za sobą, i grupę fajnych ludzi , którzy nie pozwolili mi poczuć, że jestem sama. Myślałam, że tak już będzie..aż poznałam jego, znajomy - znajomych, właśnie się rozwodził, zagadnął o sprawy dzieci po rozwodzie i tak się zaczęło. Rozmawialiśmy tak jakbyśmy znali się od lat, zaczęliśmy się spotykać, wszyscy byli zachwyceni, w końcu poznałam kogoś, bo samej ciężko żyć /choć ja nie użalałam się nad życiem w samotności, miałam czas dla siebie i swoich pasji/ po pół roku się wprowadził...i się zaczęło...najpierw pił bo rozwód był ciężki, później bo była żona utrudniała mu kontakty z dziećmi, później powodem był nawał obowiązków w pracy...teraz przeze mnie bo nie jestem już tą samą, radosną osobą, czepiam się i nie daje mu miłości a przecież on mnie kocha. Epitetów jakich używa określając mnie nie napiszę bo mi wstyd. Stałam się nerwowa, zamknęłam się w domu, unikam znajomych, nie pozwalam sobie nawet na lampkę wina bo nie chce go prowokować. Wiele razy mówiłam mu, że nie jestem w stanie żyć z osobą nadużywającą alkoholu, że potrzebuję spokoju a on mi go nie daje. Po kolejnym dwutygodniowym ciągu i awanturze kazałam mu się wprowadzić/zresztą nie pierwszy raz, jednak za każdym razem prosił, przepraszał i wracał/. Trzeci dzień mieszka w hotelu i twierdzi, że tym razem to już zrozumiał i wie, że ma problem, umówił się na terapie i wszywkę..TYLKO JA JUŻ NIE CHCĘ ŻEBY WRACAŁ..dzwoni, prosi, wręcz błaga, ubliża mi.. a co najgorsze znów jest pijany. Boję się dnia konfrontacji..i słów, że on mnie kocha a ja jestem zimną kobietą, która kocha tylko siebie.
UsuńJa też wstydzę się tego, że związałam się z alkoholikiem.
UsuńAlkoholizm to straszna choroba, ale... współuzależnienie chyba jeszcze gorsza. Niby wiem, jak postąpić, niby rozumiem, jednego alkoholika się pozbyłam, a pakuję się w nowe bagno.:-(
UsuńJest jednak coś pocieszającego. Doświadczenie. Już wiesz, co i jak należy zrobić. A co ważniejsze - wiesz, że dasz radę, bo już raz to zrobiłaś! Trzymam kciuki za powodzenie. :-)
Z czego wynika ta iskierka? Ma jakieś podstawy? Coś się zmieniło?
OdpowiedzUsuńMyślałaś o skorzystaniu z jakiejś pomocy? Psychoterapia, mityngi Al-Anon?
Może masz ochotę zajrzeć na forum dla takich osób, jak Ty? Może tam znajdziesz jakąś radę, pociechę? Zapraszam... www.alko-fora.pl
I pozdrawiam. :-)
Zawsze gdzieś na serca dnie tli się iskierka nadziei...że może jednak, ale rozum podpowiada-nie łudź się, to egoista, jesteś mu potrzebna jako pomoc domowa i nic go nie obchodzą twoje potrzeby, plany, marzenia. Wiem to, a mimo to nadal trwam w tym toksycznym związku.
OdpowiedzUsuńObjawem obłędu jest oczekiwać odmiennych rezultatów state tych samych postaw i zachowań...
UsuńTo zaptaj siebie samą, dlaczego w tym związku trwasz? Co on Ci daje? Coś musi. W przeciwnym wypadku, dawno już byś odeszła.
Tylko do tego jesteśmy im potrzebne. To takie oczywiste, a tkwimy w tym jak totalne idiotki
UsuńTo dlaczego "tkwimy"? Dwie dorosłe osoby, które żyją ze sobą - on realizuje jakieś tam potrzeby, ona również. Może warto odpowiedzieć sobie, jakie?
UsuńZamieszkalam u niego z dzieckiem probujac ulozyc sobie i corce zycie, stworzyc rodzine. Ale okazal sie alkoholikiem. Minal rok a u nas czesto klotnie o picie ktore w koncu skonczyly sie zaszyciem. Dzialalo miesiac i dzis znow jest pijany. A ja juz wiem ze musze odejsc chociaz go kocham. O terapii nie chcial slyszec, zreszta juz w nic nie wierze. Nie chce zyc w strachu ciagle zastanawiajac sie czy znow jest pijany. Mam dosc. Znow musze swoje zycie przewrocic do gory nogami i sie wyprowadzic do innego miasta skad przyjechalam. Skad wziac na to sile?
OdpowiedzUsuńBardzo trudne pytanie zadałaś. Skąd wziąć siłę? Warto poszukać jej wewnątrz. Warto jednak poszukać również na zewnątrz. Są różne instytucje, jest terapia współuzależnienia, są grupy samopomocowe, jest Al-Anon, jest forum, na którym się czasami udzielam, gdzie można przeczytać wiele wartościowych tekstów, historii, artykułów, otrzymać wsparcie i radę (alko.fora.pl.). Jest... Bóg. Pewnie, On nic za Ciebie nie załatwi, ale siły duchowej dodaje. Najważniejsze to nie pogrążać się w marazmie i użalaniu nad własnym losem. Z każdej opresji da się wyjść i zwyciężamy dopóki walczymy.
UsuńPowodzenia Ci życzę! :-)
Wlasnie ta sila jest tak potrzebna ....mamy dwoje malych dzieci mieszkamy daleko od polski tu nie ma zadnej pomicy dla niego a chozby by byla to pewnie by nieskirzystal tutaj ma wladze na dna wie ze sama sobie nie poradze ...on niewierzy juz w moje szantarze wie ze nuc nie zrobie wydaje mi sie ze Rozwod to najlepsze wyjscie ....rozum tak oodpowiada a serce nadal kocha.tego kameleona!!!
OdpowiedzUsuńA czytałaś może ten tekst: http://pelagiam.blogspot.com/2015/02/czym-sie-rozni-miosc-od-wspouzaleznienia.html
UsuńTak mi się skojarzył z tym kameleonem.
Skąd wiesz, że nie ma pomocy dla niego? Grupy AA są w zasadzie wszędzie.
A dla Ciebie jest jakaś pomoc? Szukałaś?
Wlasnie przeczytałam i dziekuje,tekst bardzo mnie poruszyl.Ja żyje z partnerem od 12 lat,mamy dwoje dzieci,lecze sie na depresje ale dzięki partnerowi jest alkoholikiem wykancza mnie psychicznie i fizycznie juz tyle razy dawalam mu szanse,i teraz po latach dopiero zaczyna do mnie dochodzic,ze samo traktowanie to po prostu,ja juz do tego przywyklam i chyba bylo to normalnoscia,ten człowiek nie daje nam poczucia bezpieczeństwa,zmanipulowal nas,i mysle ze nadszedł czas by odejść.Bardzo sie boję,bo zamknelam sie w sobie,mam blokade przed ludzmi przed pojsciem do pracy.
UsuńKorzystasz z jakiejś formy terapii?
UsuńBardzo Cię do niej namawiam. Naprawdę pomaga.
Alkoholik czynny jest nie do zniesienia, alkoholik z wszywka w d..., jest milion razy nie do zniesienia a jak już dojdzie depresja to dopiero jest ? Trudno z nimi żyć i tak i tak ja mam to szczescie ze nic nas nie łączyło oprócz fałszywej miłości, moja była na tule szczera ze właśnie odszedł z wielkim hukiem i efektami specjalnymi tudzież to ja zniszczyłam mu życie ������gratuluje dobie ze nie wkręciłam się w te gierki, bo poznawałam ta chorobę od poszewki. Współczuje każdej kobiecie która spotka takiego typa na drodze, nie jest łatwo szczególnie tym które potrafią kochać rozmiarem xxl, ale jeśli się nie przejdzie terapii z psychiatra łącznie to pies pogrzebany, nie zrobią dziury ale wysia krew. Życzę wam aby się udało i rozumiem ze nie każdy do tego samego wora, ale Matkami z Kalkuty nie bądźcie oni maja matki i ojców trzeba od nich naprawiać role wychowawcza same nie dacie rady. Miłego wieczoru trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Pozdrowienia! :-)
UsuńDziękuję bardzo ,właśnie mi uświadomiłaś że powinnam już dawno odejść,zawsze mówiłam sobie szkoda dzieci, i nic nie robilam, tkwie w tym związku już 35 lat a on się, leczy,pije oszukuje,i tak minęło 35 lat teraz dzieci już poszły na swoje, zostaliśmy sami i nic się nie zmieniło nadal pije ,oszukuje doszła depresja,są chwilę że jest dobrze, ale to tylko chwilę,jestem kobietą niezależną, pomóżcie co mam robić,nie mam siły. koleżanka mówi mi pozwól mu niech się zachla,i rób swoje.,Moje życie to praca ,mąż wiecznie nazekajacy na wszystko , dopadła go depresja,dajcie mi porządnego kopa żebym nie tkwiła w tym związku mam 57 lat jestem jeszcze nie do końca przekonana że wszystko stracone,chciałabym normalnie pożyć chociaż z 10 lat mam cudowne wnuki kochające dzieci ,ale ich o pomoc nie mogę prosić, bo one nie chcą tego słuchać, denerwuja sie bo ja tylko mówię i nic nie robie Ratujcie kochani
UsuńDziękuję bardzo ,właśnie mi uświadomiłaś że powinnam już dawno odejść,zawsze mówiłam sobie szkoda dzieci, i nic nie robilam, tkwie w tym związku już 35 lat a on się, leczy,pije oszukuje,i tak minęło 35 lat teraz dzieci już poszły na swoje, zostaliśmy sami i nic się nie zmieniło nadal pije ,oszukuje doszła depresja,są chwilę że jest dobrze, ale to tylko chwilę,jestem kobietą niezależną, pomóżcie co mam robić,nie mam siły. koleżanka mówi mi pozwól mu niech się zachla,i rób swoje.,Moje życie to praca ,mąż wiecznie nazekajacy na wszystko , dopadła go depresja,dajcie mi porządnego kopa żebym nie tkwiła w tym związku mam 57 lat jestem jeszcze nie do końca przekonana że wszystko stracone,chciałabym normalnie pożyć chociaż z 10 lat mam cudowne wnuki kochające dzieci ,ale ich o pomoc nie mogę prosić, bo one nie chcą tego słuchać, denerwuja sie bo ja tylko mówię i nic nie robie Ratujcie kochani
UsuńSkoro już wiesz, co powinnaś robić, to pierwszy krok do sukcesu. :-)
UsuńZ pomocą specjalistów (terapia, AAnon) będziesz swoją największa wybawicielką. Nie marnuj już więcej czasu, bo nikt Ci go nie odda.
To nigdy nie są łatwe wybory...
OdpowiedzUsuńJa żyję z alkoholikiem 17lat, 2 razy się już wyprowadzam i wprowadzam. I znowu czekam na odpowiedni moment, pełna lęku i strachu. I wiem już, że alkoholik tyran nigdy się nie zmienia. Był wrakiem człowieka, podałam rękę, przez pół roku było ok i znowu wróciło. Serce mi pęka, wiem chociaż, że dziecko nigdy mi nie zarzuci, że nie dałam tacie szansy tylko, że on jej nie wykorzystał. Kochani, miłość zabije wódka nawet tą największą, teraz wiem że trzeba uciekać, a jeśli będzie mu naprawdę zależało to wszystko zrobi, żebyśmy wróciły.
OdpowiedzUsuńPowodzenia! I wytrwałości!
UsuńPozdrawiam serdecznie. :-)
Żyje z alkoholikiem 24 lata w nałogu jest jakieś 10 lat mamy dwoje dzieci córka jest dorosła na 24 lata syn 17 codziennie patrzy na pijanego ojca i łzy ma w oczach pyta mnie kiedy w końcu przestanie pić Oszukuje wszystkich każda znaleziona butelkę zwala na kolegów prowadzi swój biznes i piwo traktuje jak oranżadę w pracy pije w domu pije nic więcej go nie obchodzi tłumaczy ze zarabia ciężko pracuje to może se wypić nikt mu nie zabroni Mnie traktuje jak służąca jak traci kontrole nad sobą to tłumaczy ze nic nie pamięta bo był piany już dłużej nie mogę tego znieść wstydzę się jego zachowania aż do tego stopnia ze nie chce mi się nigdzie iść Chyba muszę odejść tylko nie wiem jak to zrobić jeszcze go kocham ale tez nienawidzę najgorsze w tym wszystkim jest to ze razem pracujemy i nie nam gdzie odejść
OdpowiedzUsuńTwoja sytuacja jest bardzo trudna, ale nie bez wyjścia. Męża nie zmienisz, możesz tylko siebie. Jesteś gotowa, by to zrobić celem polepszennia komfortu życia?
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie ma w tekście wzmianki o alkoholiku okazyjnym.... gdy tylko nadarza się okazja mąż wiecznie pije do nieprzytomności. Raz/dwa razy w miesiącu... zaczyna się od „jednego zimnego piwka”, a kończy na spaniu na stole w kuchni. Nadzieja, że tym razem będzie inaczej jest ogromna. Jestem w drugiej ciąży z małym dzieckiem 1,5 rocznym u boku i boje się odejść 😔 szantażuje mnie 😔
OdpowiedzUsuńAlkoholizm to choroba postępująca. Raczej nie będzie lepiej. :-(
UsuńMoże u Ciebie to jeszcze nie czas na podejmowanie drastycznych działań? Rozważałaś, by udać się po pomoc psychologiczną dla siebie?
Ja w końcu podalam męża o rozwod z orzeczeniem o winie. Dopiero gdy sama skorzystalam z pomocy pani psycholog zrozumialam jak ja zylam jak mąż mną manipulował i zniewolił .Przeszlam z nim piekło. Najgorsze jest to ze jego siostra zwala wine na mnie nie ma nic gorszego niz obwinianie żony o picie męża. Nie dam sie zniszczyc za dlugo dawałam mu szanse przed pierwszym odwykiem dostal zapasci alkoholiwej szybko wrucil do nalogu nie pracowal 2 lata przechlal majatek po matce dopiero sie ogarnol jak zobaczyl ze dostalam rozwod odwolal sie siostra zalatwila mu adwokata ale to ja podalam go o przymusowe leczenie po raz drugi pozbylam sie go z domu ma swoje mieszkanie szkoda ze dakam mu czesc swojego 1/4 ale dam rade i niczego nie zaluje nie bede po raz kolejny znosila upokorzenia i ile to mu zawdzieczam . Dalam rade na poczatku jest trudno bo taki alkoholik wyniszcza psychicznie i fizycznie. Teraz to pokazuje jak on to sobie swieynie radzi jaki odpicowany ale na mnie nie robi to wrazenia fla mnie to smierdzacy i brudny alkoholik ktôry nie szanuje nikogo.
OdpowiedzUsuńMona, gratuluję odwagi i... wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. :-)
UsuńSerdeczności, Pelagia
Super gratuluję odwagi też poznałam się alkoholika i żyje spokojnie z córeczką..
UsuńGratuluję spokoju. :-)
UsuńBylam z alkoholikiem 4lata nie mielismy slubu ani dzieci.On pije od 20lat.Jak go poznalam nie wiedzialam ,ze ma taki problem.Dopiero na urlopie zauwazylam ,ze nie odstepuje baru na krok i jest codziennie pijany.tydzien w Grecji okazał sie upiornym tygodniem.Prace mial poza granicami kraju we Francji,codziennie rozmawialam z nim przez telefon ,codziennie tez byl pijany.Zaniedbał prace ,wpadł w ciag i przestał pracowac,szef kazał mu wrocic do Polski. Udało mi sie załatwic szpital i terapie 2 miesieczna ,poszedl...Wrocił calkiem odmieniony.Nie pil rok.Pozniej zapił dzien przed egzaminem na prawo jazdy.Pił coraz czesciej.Nic go nie interesowało.Obiecywał ,ze to juz ostatni raz.A tych razy bylo wiele....oj było.Po alkoholu byl podły,agresywny.Zakonczyłam te relacje aby móc ratowac siebie.On nie chce sie leczyc.Chciałby wrocic,mial komfort picia,mily dom,czysto,posilki,uprane itd.Chodze do psychologa od kilku tygodni ,musze stanac na nogi.Jestem bardzo zmeczona,nie mam sily nawet plakac.Wykonczył mnie! Chciałabym byc jeszcze szczesliwa i spokojna. Z mojego doswiadczenia moge powiedziec,ze alkoholizm partnera zaburzył cale moje zycie.Alkoholik to egoista,jak tornado niszczy wszysto i wszystkich wokoł siebie.Mysli tylko o tym jakby sie napic bez konsekwencji.Tu partner poniósł konsekwencje ,kazałam mu sie wyprowadzic ...z tego co wiem pije nadal.
OdpowiedzUsuńAlkoholizm to straszna choroba. :-( Najważniejsze jednak, że odważyłaś się pójść po pomoc dla siebie. To bardzo dobra decyzja. Być może trudno w to uwierzyć teraz, ale będzie lepiej, a z czasem nawet dobrze i satysfakcjonująco. Trzymam za Ciebie kciuki!
OdpowiedzUsuńDziekuje sa słowa wsparcia ,pozdrawiam i czekam na lepsze dni.
Usuńalkoholik przed i po zaprzestaniu picia jest takim samym egoistą jakim był wcześniej, może jedynie przestać pić, ale charakteru człowieka nie zmienimy, ludzie się nie zmieniają..
OdpowiedzUsuńCzasami, z Bożą pomocą... Ale na pewno nie bez wysiłku i zaangażowania.
UsuńNiech ktoś mi pomorze mam alkoholika który przeszedł wiele terapii. Był kilkakrotnie zaszyty i dalej pije. To bardzo dobry i uczuciowy człowiek sam szuka wszędzie pomocy i nie daje radt. Kiedyś potrafił nie pić rok a teraz tylko tydzień. Jak trzezwiej to umiera trzęsie się wymiotuję. Już ma chora trzustkę. I ciągle płaczę i prosi o pomoc bo chce wyjść z tego nałogu i niestety nie daje rady. Ja nie jestem jego rodzina po prostu staram się mu pomóc bo znamy się od dziecka. On ma dopiero 35 lat i w sumie koniec życia. Proszę pomóżcie. Powiedzcie gdzie go umieścić żeby mu pomóc. Prosze
OdpowiedzUsuńBył na mityngu Anonimowych Alkoholików? Tutaj jest lista adresów: http://www.aa.org.pl/mityngi/index013.htm
UsuńŻyję z takim człowiekiem od prawie 17 lat mimo młodego wieku bo ma dopiero 35 pił zanim zaszłam w ciążę robił straszne awantury ale nie odeszłam po urodzeniu dziecka nie pił prawie 6 lat aż do teraz bo urodziny miał a bo coś tam nie najgorsze jest to że pije, najgorsze jest to jak się zachowuje jest agresywny, demoluje mieszkanie niszczy meble wybija szyby i okalecza się sam łamie ręce, tnie nożem itp. Jestem załamana na wieść ze wróci pijany dostaje paraliżu mogę nic nie robić w mieszkaniu tylko siedzieć w oknie i wyczekiwać na niego. Co mam robić gdzie szukać pomocy nie mam się gdzie z dzieckiem podziać chociaż mieszkam w jego mieszkaniu ale mam meldunek stały.
OdpowiedzUsuńPomocy możesz szukać w ośrodkach uzależnień, tam są zazwyczaj terapie współuzależnienia. To na początek. Bardzo Cię do tego zachęcam. Zrób to dla siebie i dziecka, a i partnerowi może uda się pomóc. Życzę powodzenia!
Usuńdziękuję za ten tekst, właśnie sama jestem na życiowym zakręcie wyobrażenia iż mam a raczej miałam magiczną moc uzdrowienia mojego partnera. Dziś dotarło do mnie, że tych mocy nie mam i nie da się już nic uratować. Po 3 miesiącach abstynencji znowu to samo i tekst - wspieraj mnie - ja mam tak ciężką pracę...
OdpowiedzUsuńJuż nie mam siły wspierać, nie mam siły walczyć i nie myśleć o sobie. Nie chcę niańczyć 40 letniego mężczyzny. Mam siłę powiedzieć stop - odchodzę.
Dziękuję
I bardzo dobrze! Zawsze będzie jakaś wymówka - a to praca, a to rodzina, a pogoda, a... Wesprzesz go najlepiej zostawiając w spokoju.
UsuńPowodzenia! :-)
Przeczytałam ten artykuł też jestem wspoluzalezniona, jakiś czas chodziłam na terapię, ale musiałam przerwać ze względu na bliski poród. Myślałam, że drugie dziecko coś zmieni, zbliży nas, ale tak się nie stało.Caly czas myślę zludzeniami, że coś się zmieni że to już ostatni raz, ale to nie prawda. Mamy dwoje dzieci i to ich mi najbardziej szkoda, a żal mi samej siebie, że nie potrafię już nawet być sobą przez to wszystko, że nie potrafię być taka matka jaka powinnam być. Cała energię poświęcam o myśleniu nad tym wszystkim, że mąż pije i o konsekwencjach picia które ponosze. Mam już dość, ale nie mam siły żeby odejść jest mi tak źle...
OdpowiedzUsuńWspółuzależnienie to rodzaj uwikłania, które trudno dostrzec i zakończyć w pojedynkę. Teraz, jak już urodziłaś, może znajdziesz godzinę, czy dwie w tygodniu na terapię? Może jakieś mityngi online AlAnon?
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Po 25 latach malzenstwa mam dosyc wszystkiego .maz alkoholik zniszczyl mi zycie.syn namawia mnie na danie mu szansy bo w koncu zdecydowal sie na detox i na terapie ale ja jakos nie wierze w jego przemiane.czy warto dac mu szanse czy uciekac?
OdpowiedzUsuńKtóra to ma być szansa? Pierwsza, czy dziesiąta? Bo jeśli tych deklaracji poprawy było już kilkadziesiąt, to... :-(
UsuńNie znam Twojej sytuacji, może poczekaj z finalną decyzją na efekty, nie tylko obietnice poprawy? Powodzenia!
Alkoholizm to przede wszystkim choroba, a wsparcie najbliższych to duża pomoc w wyjściu z nałogu. Warto namawiać uzależnionych na zastosowanie skutecznych metod leczenia.
OdpowiedzUsuńhttps://alkotherapy.pl
Witam. Jestem w podobnej sytuacjii
OdpowiedzUsuń.Mój mąż pije od około 6lat. Był na jednym odwyku dziennym zrezygnował,bo stwierdził,że nie potrzebuje. Nadal pił i brał kolejne kredyty. Wywaliłam go z domu. Poszedl na odwyku na 6tygodni do prywatnego ośrodka w Kielcach za który zapłaciła jego mama,bo to duzy koszt 10tys. Po odwyku zaczęliśmy od nowa. Poszliśmy wynajęliśmy mieszkanie,aby mieszkać sami osobno tylko z dziećmi, a zresztą u mnie w domu tato też popija,więc stwierdziłam,że lepiej będzie po odwyku zacząć gdzieś osobno. Miało być dobrze,ale gdzieś po 3miesiacach zapił i później już zdarzało mu się pić. Byłam teraz 4dni w szpitalu,bo miałam zabieg i on miał tydzień urlopu,żeby dziećmi się zająć. Okazało się,że jak ja byłam w szpitalu,to pil w poniedziałek czyli wtedy kiedy mnie już zawiózł do szpitala i w środę dzień przed moim powrotem do domu. Jest nieodpowiedzialny,skoro nie potrafił się odpowiedni zająć dziećmi. Córka 11lat syn 6lat. Ja chodzę na spotkania z terapeutka jako współuzależniona, gdyż bardzo wycofałam się z życia,brak mi sił straciłam pewność siebie. Teraz strasznie chce gdzieś iść z jakąś panią psycholog tam za granicą,bo pracuje w Austrii,ale ja wiem,że to nie pomoże,że musi iść na odwyku,bo ma straszny problem. W poniedziałek składam pismo o przymusowe poddanie się leczeniu. Czuję i wiem,że to też nic nie da,nie mam już nadziejii,że on przestanie pić. Boję się,że nie poradze sobie finansowo,pracuje,ale płacimy kredyt,który jest na mnie 2tys miesiecznie+ teraz wynajem mieszkania gdzieś 1600-1800 a bardzo chce zostać na tym mieszkaniu z dziećmi. Nie chcę wracać do rodziców,bo tam też jest problem alkoholowy. Strasznie dużo by pisać. Już sama nie wiem co mam robić.
To bardzo trudna sytuacja, ale nie bez wyjścia. Bardzo dobrze, że korzystasz z pomocy dla siebie. Ktoś musi zmienić reguły gry w Waszej relacji. Trzymaj się ciepło i nie poddawaj! Masz dla kogo.
Usuń